Akte,
wybacz mi, że nie mogłyśmy porozmawiać dłużej poprzedniego wieczoru. Miałam tyle rzeczy do zrobienia, lekcje do odrobienia, rozmowa z Draco, odpisanie na list od rodziny i do tego wszystkiego wciąż myślałam o Lucjuszu i naszej rozmowie.
Widać Draco polubił Cię choć trochę, on nie włóczy się po szkole z byle kim. W sumie to dobrze, że poznał kogoś nowego. W poprzednim liście uprzedzałam Cię żebyś była z nim ostrożna, a teraz poproszę Cię o coś innego. Bądź dla niego dobra i postaraj się go nie skrzywdzić. Jeśli teraz się nim nie interesujesz nie brnij w to, nie zwódź i nie dawaj nadziei. Nie mam pojęcia co chodzi po tej jego główce, ale może to jakieś dobre uczucie. Być może naprawdę Cię polubił. Nie chcę aby później się zawiódł, nie chce aby potem cierpiał. Zwłaszcza, że w najbliższym czasie to ja mogę mu przysporzyć ogromny ból. Rozmowa z Lucjuszem nie była łatwa, ale wiem że to wcale nie była najtrudniejsza rozmowa w moim życiu.
Spotkaliśmy się w Hogsmade. Był jak zazwyczaj ubrany na czarno, z kapturem na głowie, niemal zlewał się z ciemnościami wieczora, jak śmierciożerca. Na mój widok zdjął kaptur i uśmiechnął się wesoło, błysnęły jego śnieżnobiałe zęby, a stalowe oczy zaiskrzyły się. Blond włosy spłynęły swobodnie po plecach. Poszliśmy do Pubu pod Trzema Miotłami. Chociaż było tam trochę ludzi, Lucjusz stwierdził, że nikt nie zwróci na nas uwagi w panującym tam gwarze. Usiedliśmy obok okna. Najpierw trochę pocieszyliśmy się swoją obecnością, porozmawialiśmy o mojej szkole, o jego pracy, o procesach dotyczących byłych śmierciożerców. Nadal bardzo boję się o jego przyszłość mimo tego, że został częściowo zwolniony z wyroku. W końcu jednak musieliśmy wejść na niepewny grunt i poruszyć sprawę jego rodziny.
- Rozwiodę się z Narcyzą już niedługo. – powiedział trzymając moje dłonie i patrząc mi prosto w oczy. – Już ci mówiłem, że to małżeństwo istnieje tylko na papierze. Rozmawiałem z nią o tym już jakiś czas temu, nawet zanim jeszcze cię spotkałem.
- To dobrze – uśmiechnęłam się ciepło, ale z lekkim smutkiem.
- Nie mówiłem jej że się z Toba spotykam, ale ona wie że kogoś mam.
Pokiwałam tylko głową i spojrzałam za okno na ciemną już uliczkę.
- Draco też już się chyba czegoś domyśla. – powiedział po chwili milczenia.
Powoli przeniosłam na niego wzrok.
- No właśnie – westchnęłam głośno – To będzie najgorsze.
- On zrozumie.
- Nie jestem tego pewna. Jestem dla niego jak siostra, najbliższa przyjaciółka. Jestem pewna, że w jakiś sposób mnie kocha, zawsze jest obok. Ale nie wiem czy zrozumie ten związek.
- Porozmawiam z nim – Lucjusz uśmiechnął się pocieszająco.
- Nie. – powiedziałam stanowczo – Nie rób tego. Ja z nim porozmawiam.
- Jesteś tego pewna?
- Muszę to zrobić. Ale jeszcze nie teraz.
- Nie możesz tego ciągle odkładać, im później tym gorzej.
- Nie mogę tego teraz zrobić, uwierz mi. Tak będzie lepiej.
Lucjusz odprowadził mnie pod bramy Hogwartu, nie chciał bardziej się zbliżać, ryzykować spotkania z Draco czy kimkolwiek innym. Pożegnaliśmy się. Przytulił mnie mocno, a później rozeszliśmy się w swoje strony.
Nie wiem co robić, czasami myślę, że to wszystko w ogóle nie ma sensu. Wydaje mi się, że to nie… Ech. Może tylko mi się tak wydaje. Nie ważne.
Wróćmy do Ciebie, nie chce już o tym myśleć.
Co do Klubu Ślimaka to najlepiej powiedz Slughornowi, że nie masz czasu, że się uczysz albo wymyśl jakąś inną bajeczkę. On tylko zbiera wokół siebie wybitnych uczniów, jakby zgadując że będą w przyszłości kimś ważnym i szanowanym, a wtedy będzie mógł się chwalić znajomością z nimi. Poza tym liczy na to, że kiedyś będziecie dla niego mogli załatwić to czy tamto, kiedy już będziecie się liczyć. Stary dziad próbuje się ustawić. Nie lubię go, pfff.
Jeśli natomiast chodzi o Granger to znam ją nawet dość dobrze. Wiele się o niej nasłuchałam przez te wszystkie lata. Zawsze taka dobra, wybitna uczennica. Ratowała tyłek Potterowi. Może to trochę przesada, że uczy ludzi młodszych od siebie raptem o rok, a nawet rówieśników. Jakoś musisz się z nią uporać, ja zresztą też.
A pan profesor Severus Snape to całkiem inna historia. Racja, jest nieco przerażający, ostry, wredny, niesprawiedliwy i surowy, ale taki jego urok. Jeśli mogę to tak nazwać oczywiście. Zawsze miałam u niego trochę lżej przez to, że jestem Ślizgonką. Nasz niesamowity opiekun. Przyznam Ci się, że od zawsze czułam do niego jakąś nutę sympatii. Nawet kiedy krzyczał na mnie, odejmował punkty i karał szlabanami, a zdarzało się to ze względu na moje słabe umiejętności w sprawie eliksirów. Jednak wybaczałam mu to, a to wszystko za sprawą jednego krótkiego popołudnia. Ale to nie jest teraz ważne. Strasznie się załamałam kiedy usłyszałam, że został ciężko ranny, martwiłam się przez cały czas jego pobytu w szpitalu. Jestem wdzięczna Hermionie za to, że go uratowała, chociaż za nią nie przepadam. A kiedy Snape wyszedł ze szpitala, kiedy spotkałam go po raz pierwszy po wojnie pobiegłam do niego ucieszona, a on skarcił mnie tylko zimnym głosem za zbytnie spoufalanie się z nauczycielem, powiedział że nie miałam się o co martwić i kazał mi odejść. Wyobrażasz to sobie? A ja płakałam wieczorami ze strachu o jego życie. Ekhem. Nie ważne.
Nie jest taki zły, nie masz się czego bać, nie daj się tylko zastraszyć i nie rób mu na złość, a nie będziesz miała z nim problemów.
Szkoda, że Harry się do Ciebie nie odzywa. Nie to żebym była jego zwolenniczką czy coś :P
Natomiast Draco znów o Tobie mówił. Spotkaliśmy się dzisiaj, zanim przyszłam do pokoju i zaczęłam Ci odpisywać.
- Słyszałam, że spacerowałeś z Akte – uśmiechnęłam się do niego zawadiacko.
- Wcale nie spacerowałem. Pytałem jej tylko czy wie gdzie jesteś. A później po prostu szliśmy w tym samym kierunku to poszliśmy razem. – powiedział wcale na mnie nie patrząc.
- Jasne – zaśmiałam się cicho.
- Za często ostatnio znikasz to Twoja wina. – spojrzał na mnie i wytknął lekko język.
- Oczywiście. Moja wina, że ciągle na nią wpadasz.
- Jasne, że tak. Coś o mnie mówiła? – dodał po chwili
- Draco! – wybuchnę łam śmiechem – Wcale nie widać, że ona ci się podoba.
- Wcale mi się nie podoba! Jestem tylko ciekawy.
- Och oczywiście, mówiła dużo. Chwaliła twoje ciało, mówiła że jesteś przystojny i że kocha się w tobie do szaleństwa!
- Przestań się wydurniać! – szturchnął mnie w ramię i spojrzał z wyrzutem.
- Nic nie mówiła. Jak coś się zmieni dam ci znać.
Pokiwał tylko głową, ale już nic nie odpowiedział. Dopiero po chwili znów na mnie spojrzał, tym razem bez niecodziennego zamyślenia na twarzy.
- Widziałaś moją miotłę?
- Tak, wzięłam ją dzisiaj rano, chciałam trochę poćwiczyć. Przepraszam, zapomniałam odnieść na miejsce.
- Nic nie szkodzi – uśmiechnął się ciepło – Wybaczam.
- To dobrze – odwzajemniłam radośnie jego uśmiech.
- Tobie wybaczyłbym wszystko – objął mnie ramieniem i spojrzał swoimi stalowymi, wesołymi oczyma.
- Obawiam się jednak, że jest pewna rzecz, której mi nie wybaczysz – posmutniałam nagle i odwróciłam wzrok.
- Jaka? – on nie tracił humoru, nie brał tego tak poważnie.
- Porozmawiamy o tym później. Muszę iść do pokoju. – uśmiechnęłam się do niego, starałam się wyglądać beztrosko jak zawsze. – Do zobaczenia wieczorem!
Nie mam pojęcia jak będzie wyglądała nasza rozmowa, nie wiem kiedy do niej dojdzie, nie mam odwagi się do tego zabrać. A może nie będę musiała z nim wcale rozmawiać… To dla mnie na razie zbyt ciężkie.
Wybacz że zamęczam Cię moimi problemami. Mam nadzieję, że nie psuję Ci przez to dobrego humoru.
Muszę już kończyć, odniosę miotłę Draconowi. Może trochę poprawi mi humor, a może spotkam po drodze kogoś innego.
Do zobaczenia gdzieś w szkole!
Twoja Astra!
Fajny rozdział, mam nadzieję, że Draco zrozumie i oczywiście Lucjusz się rozwiedzie!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)