sobota, 31 maja 2014




Kochana Astro!

Pierwszy raz w życiu nie wiem co powiedzieć. Jest mi tak strasznie przykro. Zawsze myślałam, że jesteś silniejsza. Że nie będę musiała Cie pocieszać. Tak bardzo się myliłam. Zawiodłam na samej sobie.
Nawet nie wyobrażasz sobie jak strasznie boli mnie fakt, że pokłóciłaś się z Draco. Tak ciężko było mi to czytać. Fakt, spotkałam się z nim w bibliotece. Był zupełnie inny. Nie mogłam się nie zgodzić. Cięgle powtarzał, że jego ojciec musi kogoś mieć. Wydaje mi się, że przez jego głowę przemknęła właśnie taka myśl. Liczył się z tym, że to mogłaś być Ty. Nie dopuszczał tego jednak do siebie. Skrywał głęboko. Próbował zdławić te przypuszczenia w zarodku.
Staram się jak mogę, żeby o tym nie myślał. Zauważyłaś pewnie jak dużo czasu ze mną spędza. Wyciągam go na Błonia i do Hogsmade. Wieczory spędzamy w moim pokoju. Żałuję, że jeszcze u mnie nie byłaś. Snape naprawdę się postarał. Mam iście Francuzki apartament.
Jednak nawet piękno tego miejsca nie jest w stanie poprawić humoru Draco. Przeważnie milczymy. Jest taki nieobecny. Cięgle coś analizuje, a ja najzwyczajniej w świecie mu na to pozwalam. Nie chce żeby czuł się gorzej. Mogę Cię pocieszyć. Jest lepiej. Od czasu do czasu stara się nawet uśmiechać. Nie wiedziałam, że Malfoyowie mimo wszystko mogą mieć w sobie tyle ludzkich uczuć.
Wiesz, możne nie powinnam tego mówić, ale tak strasznie cieszę się, że Ty i Remus na siebie wpadliście. Nie mogłam znieść jego rozpaczy. Nie wspominałam Ci o tym wcześniej, ale on nigdy nie pogodził się z waszym rozstaniem. Ciągle wracał myślami do chwil kiedy byliście razem. Wyczytałam to w jego myślach. Nie potrafił się skutecznie blokować. Czytałam jak w otwartej księdze. Bardzo smutnej księdze.
W natłoku obowiązków nawet nie zdążyłam zauważyć kiedy przyszedł 10 października. Dzień balu. Chciałam wyglądać zjawiskowo. Chyba mi się nie dziwisz. Odzwyczajam się od wystawnych przyjęć. We Francji było to dość pospolitą formą spędzania wolnego czasu. Matka dbała o to, aby przekazać mi dworską etykietę i wszystkie maniery. W końcu pochodzimy z bogatych i cenionych rodzin z długoletnią tradycją.
Tak więc, wstałam odpowiednio wcześniej, aby nie przynieść wstydu mojemu towarzystwu.. Punktualnie o 18.00 czekał na mnie przy portrecie Grubej Damy. Jak zwykle elegancki i pełen wdzięku. Zrezygnował z wyjściowej szaty na rzecz czarnego garnituru który jeszcze bardziej podkreślał wszystkie jego walory. Ja również musiałam zrobić na nim wrażenie.

Wow! Wydusił po chwili.

Poszliśmy na błonia by móc się teleportować.
Oczami wyobraźni widziałam już Malfoy Monor. Ku mojemu zaskoczeniu stałam na glinianej, błotnistej drodze, a dookoła mnie rozciągały się same pola.
Powiesz mi dlaczego nie teleportowałeś nas prosto do dworu? Rzuciłem oburzona. Wiedziałam, że po jakimkolwiek spacerze w tym miejscu moje pantofle będą nadawały się jedynie do wyrzucenia. To proste! Zaśmiał się cicho. Na każde przyjęcie podjeżdża się powozem.
Nie powiem, że mnie nie zaskoczył. Dopiero teraz spostrzegłam podrozjezdnicą po nas czarną karocę. Nie zapominając o dobrym wychowaniu przepuścił mnie i pomógł wsiąść do środka. Czego się spodziewać. Zaczarowane wnętrze w kształcie małego salonu bardzo mnie urzekło. Po chwili siedzieliśmy w wygodnych fotelach popijając czerwone wino.
Zaskakujesz mnie. Puściłam do niego oko.
Machnął różdżką, a po chwili do moich stóp zaczęły tryskać pachnące wiosną konwalie. Pisnęłam z podniecenia.
A wiec moja leglimencja jeszcze nie zawodzi. Zaśmiał się głośno. No nie patrz tak na mnie. Dodał widząc moją minę. Czasami siedząc u ciebie w pokoju pozwoliłem wejść sobie w twoje myśli.
Jak mogłeś? Dodałam z wyrzutem.
Spokojnie nie zagłębiałem się w nie swoje sprawy. Chciałem Cię lepiej poznać. Wiesz, wiedzieć co lubisz i czym się interesujesz. Zanim na mnie nakrzyczysz, chciałem żebyś to wszystko wiedziała.
Zaimponował mi tym wyznaniem. Myślałam, że rzeczywiście posunął się o krok za daleko. Zagłębił w te najbardziej bolesne wspomnienia, które niestety i tak wróciły tego wieczora. W tamtym momencie myślałam jednak tylko o fantastycznym przyjęciu które miało mieć miejsce. Nieświadoma zagrożeń czekających na mnie w Malfoy Monor rozkoszowałam się przyjemnymi chwilami spędzonymi u boku mojego towarzysza.
Wiesz... Zaczęłam niepewnie. Czasem wykorzystywałam fakt twojego załamania. Chciałam wiedzieć o czym aktualnie myślisz. Poza tym Snape kazał ćwiczyć mi Oklumencję. Uśmiechnęłam się ciepło.
Pewnie nie spodziewałaś się jacy jesteśmy podobni. Uśmiechnął się do mnie promiennie. Pierwszy raz od wielu dni. Sama zauważyłaś pewnie, że jest z nim lepiej. Mam nadzieję, że szybko się pogodzicie, jednak mimo wszystko nie mam w sobie tyle odwagi by z nim to tym porozmawiać. Unikamy tego tematu, jak tylko możemy. Wydaje mi się, że on po prostu szukał usprawiedliwienia dla sytuacji, która spotkała go w domu. Kiedy moja matka odchodziła od ojca szukałam winnych wśród najbliższych. Każdego podejrzewałam o to, że matka ma z nim romans. Czułam się zdradzona i oszukana. Jednak to mija. Boli - fakt, jednak po kilku miesiącach rana słabnie. Mimo blizny na sercu nie krwawo już tak mocno.
A teraz o czym myślę? Zapytał zadziornie.
Robiłam wszystko co w mokrej mocy, aby udało mi się to sprawdzić, ale obrona jego umysłu była zdecydowanie za silna
Nie mam pojęcia. Poddałam się po wielu próbach, robiąc minę obrażonego dziecka. Właśnie wtedy Draco zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko. Wpatrywałem się w jego szare źrenice wiedząc co za chwile nastąpi. Serce podeszli mi do gardła. Nie mogłam przełknąć śliny. To było coś zupełnie innego niż z Harrym. Autentycznie chciałam tego zaangażowania.
Właśnie teraz, pisząc ten list zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo zaczęło mi na nim zależeć. W ciągu kilku ostatnich dni siedziałam z Draco większość wolnego czasu. Nawet zwykłe milczenie dawało mi radość i poczucie spokoju. To takie nieprawdopodobne, ale zerwałam nawet kontakt z Harrym, ostatnimi czasy nie opisywałam mu na listy. Nie angażowałam się w to bardziej. Jednak czym byłoby moje życie bez zbędnych komplikacji?
Powóz zahamował za nim Draco zdarzył mnie pocałować, a mi pozostawało tylko uśmiechać się na widok jego zdenerwowanej miny. Ten chłopak jest taki zabawny kiedy się złości. Nagle moim oczom ukazał się przepiękny dwór. Na pierwszy rzut oka emanował od niego blask i duma. Idealny żywopłoty, krzyk białych pawi, wypielęgnowane róże. Zrozumiałam jak bardzo podobne są nasze światy. Jak zimne i obojętne były nasze rodziny. Jaka okrutna byłam ja. Ciągle waham się, czy wyznać przed Tobą całą prawdę. Boję się, że zmienisz swoje zdanie na temat mojej osoby. Że się ode mnie odwrócisz. Że zostanę sama. Jestem taką potworną egoistką. Boję się samotności.
Draco poprowadził mnie przed siebie. Widząc moje zakłopotanie złapał mnie za rękę dodają otuchy mocnym uściskiem. Przy drzwiach czekały na nas skrzata domowe. Z okazji wielkiego balu ubrane w uniformy wyglądały jak mali kelnerzy. Każdy z nas dostawał lampkę szampana. Zapowiadała się noc pełna atrakcji. Wystarczyło przekroczyć próg, aby wejść do zupełnie innego śwista. W salonie roiło się od najróżniejszych czarodzieii i czarownic.
Jesteś wreszcie! Narcyza rzuciła się Draconowi na szyję, a on szczerze przytulił matkę. Czułam się źle. Wiedziałam, że to kobieta z którą nie łączą Cię przyjacielskie stosunki. Mogę Cię zapewniać, że nieco przytyła i wglądała na zdecydowanie starszą. Liczyłam na to, że dobrze gdzieś Lucjusza. Szczerze mówiąc wypatrywałam go bardzo uważnie. Nie miał jednak na tyle odwagi by przyjść tutaj samemu.
Poznaj proszę to Bradley Nilson. Narcyza zwróciła się bezpośrednio do mojego towarzysza. Mój serdeczny przyjaciel. Uśmiechnęła się do syna, a mężczyzna mocno przytulił ją w tali. Na oko był koło 50-taki i obie wiemy, że nie łączy ich jedynie przyjaźń. Chłopak głośno przełknął ślinę. Chyba zdał sobie sprawę z tego, że nie potrzebnie robił Ci awanturę. Chyba najmniej przyczyniłaś się do rozpadu małżeństwa słynnego państwa Malfoy. Możesz pozbyć się wszystkich wyrzutów sumienia. Lucjusz po prostu odszedł z twarzą. To on był zdradzany i poniżany. Jak kolwiek źle to nie brzmi to jego duma ucierpiała najbardziej. Oklumencja się jednak przydaje. Snape miał rację. Swoją drogą kiedy na niego spojrzałam uśmiechnął się porozumiewawczo i uniósł lekko kieliszek w góre. Mieliśmy szansę na ten konkurs. Jeśli tylko się przyłożę.
Tymczasem Draco coraz bardziej zacisnął szczękę ze złości. Wiedziałam, że jeżeli natychmiast nie zabiorę go od tego człowieka, będzie gotów się na niego rzucić. Złapałam go delikatnie pod rękę i chciałam poprowadzić w kierunku salonu, kiedy oboje usłyszeliśmy głoś Narcyzy: Draco, Kochanie, nie odchodź tak prędko. Idą rodzice Astorii.
Słyszałam jak chłopak głośno nabiera powietrza w płuca a już po chwili w jego ramiona wpadła jakaś wysoka brunetka, krzycząc radośnie: Draco!
Co ja sobie głupia myślałam. Miałam nadzieję, że może coś dla niego znaczę, a w tamtym momencie gwiazdą jego życia, była owa panienka.
Synku, kiedy Wy się wreszcie zaręczycie? Od niechcenia rzuciła jakaś niska, grubawa kobieta. Podejrzewam, że matka tego wysokiego patyka przyczepionego, do mojego partnera.
Obawiam się, że to nie możliwe. Nie wierzyłam w to co mówił Draco. Ostatnio sporo się zmieniło. Nie planuję żadnego ślubu. Wybaczcie, ale moja prawdziwa towarzyszka czuje się chyba zaniedbana. Puścił do mnie oko, a wszyscy zwrócili się w moim kierunku. Znasz mnie. Bycie w centrum uwagi nigdy nie sprawiało mi problemu.
Nawet jej nie przedstawiłeś Głos Astorii był taki lodowaty. Pozbawiony najmniejszej nuty sympatii.
Wybaczcie. Draco próbował się usprawiedliwić. Panna Akte Moliere.
Ta Moliere? Zapytał nowy partner Narcyzy.
Zależy kogo ma Pan na myśli. Skłoniłam się lekko. Dobra etykieta zawsze była moją wizytówką.
Córka Szefowej Departamentu Patentowego i Nowego Zastępy Przewodniczącego Wizengamotu? Każdy tytuł wypowiedział z uznaniem, którego osobiście nienawidziłam.
Dość tych pytań. Narcyza nie kryła swojej złości. Zapraszam do stołu.
Draco z triumfalnym uśmiechem złapał mnie za rękę i mocno ścisnął moją dłoń. Po całym moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Wtedy poczułam to dziwne uczucie. Musiałam przyznać się sama przed sobą, ze ostatnie trzy tygodnie zbliżyły nas do siebie zbyt mocno. Czy to możliwe, żebym ja? Żeby on?
Nagle czar prysł. Zobaczyłam go! Urzeczywistnienie moich koszmarów. Człowieka, który zniszczył moje życie. Wszystkie moje marzenia. Moją miłość, moją przyszłość. Zło, które sprawiło, że musiałam uciekać z Paryża.
Piere Lemaire




Człowiek który zniszczył całe moje życie. Zadrżałam z niepokoju. Draco musiał to wyczuć, bo zatrzymał się i podążył wzrokiem w tym samym kierunku co ja. Było za późno na jakąkolwiek ucieczkę. Mężczyzna podszedł w naszym kierunku.

Cóż za miłe spotkanie. Wysyczał. Nie spodziewałem się Ciebie w tym miejscu.
Chyba na za dużo Pan sobie pozwala. Odchrząknął chłopak.
Och, kolejny naiwny młodzieniec? Puścił do mnie perskie oko, a ja czułam jak ulatują ze mnie wszystkie emocje.
Albo Pan odejdzie, albo... Draco prawie kipiał ze złości.
Kochanie uspokój się. Wyrwało mi się instynktownie. Sama nie wiem czemu. Próbowałam ich zatrzymać, ale nie byłam w stanie. Po chwili widziałam tylko jak Draco wymierza srogi cios Pierowi, a ten nie pozostaje mu dłużny. To wszystko działo się tak szybko. Pojawiła się Narcyza i rodzice Astorii. Próbowali ich rozdzielić ale bezskutecznie. Dopiero kilku mężczyzn odciągnęło ich od siebie.

Kto mi to wyjaśni? Pani Malfoy złapała się pod boki.
Chłopak omiótł wszystkich spojrzeniem pełnym pogardy. Splunął krwią na kamienną posadzkę i skierował się w stronę wyjścia. Wybiegłam za nim zostawiając oszołomimy tłum w pomieszczeniu.
Stój! Krzyknęłam, żeby się w końcu zatrzymał. Zrzuciłam buty na obcasie, a kiedy go dogoniłam złapałam go za ramię i mocno potrząsnęłam.
Może mi to wyjaśnisz? O co tutaj chodzi? Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Znam go dość krótko. Nigdy nie podniósł na mnie nawet głosu, a teraz wręcz krzyczał. Nie mogłam mu nic powiedzieć. Aportowałam się do Zamku.

Zastanawiam się jak on się teraz czuje. Czy rany są mocne. Jedno jest pewne nie zbudujemy żadnej relacji dopóki on nie dowie się prawdy. Jednak prawda jest zbyt bolesna. Jestem Ci winna wyjaśnienia. Powinnaś poznać w końcu tą okropną prawdę, którą skrywam głęboko w sobie, ale chyba nie jestem gotowa. Proszę wybacz! Tak bardzo nie chcę, żebyś odwróciła się ode mnie kiedy poznasz moje prawdziwe „ja”!
Twoja Akte

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Mała niespodzianka!
W związku z dość długą nieobecnością, wracamy do pracy na zwiększonych obrotach!
Specjalnie dla naszych czytelników, w podzięce, że ciągle z nami są! 

środa, 28 maja 2014

Droga Akte!
A jednak... z trudem jest zaczynać mi list w ten sposób, ale muszę. Spodziewałam się tego, tak byłam pewna, że to potoczy się w tę stronę. Ty i Harry. Może... może nie jestem najlepszą osobą aby to oceniać, może nie powinnam Ci tego mówić, ale uważam że nie popełniasz błędu. Jeśli go lubisz, czujesz się przy nim dobrze, a w dodatku dajesz mu coś czego on potrzebuje. Oboje to zaakceptowaliście, może to byłoby możliwe? Z drugiej Jedak strony patrząc na inne, ostatnie wydarzenia, te o których mi pisałaś jak i te, które dotarły do mnie z drugiej strony, wydaje mi się że decyzja należy do Ciebie i chyba nie będziesz chciała kontynuować "romansu" z Harrym.
Pewnie zastanawiasz się co takiego do mnie o Tobie dotarło. Plotki szybo się rozsiewają... Żartuję. Nie słyszałam żeby ktokolwiek mówił o Tobie i Harrym. Za to jest ktoś kto mówi o Tobie i Draco.
Wczoraj wieczorem siedziałam spokojnie w naszym ślizgońskim dormitorium. Czytałam jakąś książkę, nizbyt przejmująca. Cała niby ciekawa fabuła opierała się na miłości. On i ona - szczęśliwa miłość, wielkie uczucie, kłopoty, kłótnia i radosne zakończenie namiętnym pocałunkiem. Chce się zwymiotować czytają coś takiego, po co ja w ogóle traciłam na to czas?! Nie ważne. Siedziałam wodząc oczami po linijkach tekstu. W pewnym momecie poczułam jak ktoś niemal rzuca się na kanapę tuż obok mnie. Powoli uniosłam twarz znad książki i spojrzałam na tego kogoś. Szare oczy błyszczały radośnie, a platynowa blond grzywka w nieładzie opadała na czoło. Najwyraźniej Draconowi znów powrócił dobry humor. Czego szczerzysz do mnie te piękne, równe ząbki pomyślałam, ale nie powiedziałam nic. Mój wzrok najwyraźniej wystarczył po chłopak sam zaczął mówić.
Opowiadał bardzo nieskładnie, najpierw mówił jaki to jest zadowolony i że tak się martwił a jedak wszystko dobrze się rozwiązało, że nawet sam się nie spodziewał i że coraz bardziej ją lubi. Chyba pominęłam myślami część jego wypowiedzi, bo nie miałam pojęcia o kim mówił. Draco, wybacz, że ci przerywam, ale kto jest taki cudowny? Blondyn wyprostował się i spojrzał na mnie z uwagą. Akte, zgodziła się iść ze mną na bal ojca. Zdziwiłam się. Nawet nie tym, że się zgodziłaś, ale że zdecydował się zaprosić Cię na te bal. Opowiadał mi o Waszym spotkaniu w łazince prefectów. Może nie aż tak dokładnie i opisowo jak Ty, ale mówił. Był wtedy załamany tym, że tak się zachował. Siedział ponuro w fotelu i zastanawiał się czy dane mu będzie to jakoś naprawić. A jednak zdołał.
Powiedział mi o Waszym spotkaniu w bibliotece i rozmowie. Był nią zadowolony, mówił że pierwszy raz nie zgrywał kogoś kim nie jest przed dziewczyną. Zgodziła się! Podsumował radośnie. Bałem się, że po prostu wstanie i odejdzie kiedy jej to zaproponuję, a ona się zgodziła!
Uśmiechałam się widząc radość w jego oczach. Błyszczały szczęściem jak oczy Lucjusza gdy był ze mną. Zachowywał się niczym dzieciak, który dostał nową zabawkę. Myślisz, że spodoba jej się dwór Malfoyów? Że będzie chciała jeszcze gdzieś ze mną wyjść, że... Draco zapędzał się coraz bardziej w swoich przypuszczeniach. Wyobraziłam sobie że zaraz zacznie mówić o ślubie i dzieciach, ale o tym nie powiedział. Cały Malfoy, oni zawsze myślą o zabawie, przyjemnościach, a rzadko poważnie o swojej przyszłości. Zwłaszcza uczuciowej.
Jesteś zupełnie jak twój ojciec, rzuciłam śmiejąc się z niego. To był chyba błąd. Malfoy spojrzał na mnie tracąc mometalnie uśmiech. Wcale nie jestem, odpowiedział poważnie. Także przestałam się śmiać. Tylko tak mi się powiedziało. Próbowałam jeszcze jakoś uratować sytuację, zaśmiałam się nerwowo, wyczuł to. Skąd wiesz jaki jest mój ojciec? On się nie śmieje, nie jest taki jak ja. Patrzyłam na niego i próbowałam jakoś zmienić temat, ale on już mnie nie słuchał. Astro, ostatnio zachowywałaś się jakoś inaczej. Czy ty może... Nie dałam mu dokończyć, musiałam to przerwać. Draco nie wymyślaj, dobrze? Uśmiechnęłam się do niego niewinnie. Wiedziałam, że wcale go nie przekonałam, ale chyba trochę wyluzwał. Wstałam z kanapy, idę już spać. Pomachałam do niego wesoło i odeszłam jakgdyby nigdy nic. W rzeczywistości serce biło mi niemiłosiernie, a kiedy tylko stracił mnie z oczu moja twarz pobladła ze strachu.
Akte. Zakończyłam już te związek, wydaje mi się że Lucjusz był tylko zastępcą Remusa, że dał mi ciepło i zrozumienie w odpowiednim momemcie, ale tak naprawdę do siebie nie pasowaliśmy. On jest wielkim panem, ma wielki dwór, pieniądze i szlachetną krew, którą widać w każdym jego geście. Ja chyba nie pasuję do kogoś takiego. Podziwiam go, ale nie potrafiłam z nim być. Brakuje mi beztroskiego śmiechu Remusa, jego drobnych gestów, bo na wystawne i wykwintne przecież nie było stać ani jego ani mnie. Ale teraz chociaż to już za mną, mogę stracić przyjaciela. Ryzykowałam przyjaźnią z Draco, myślałam że ryzyko zniknęło, a jednak to nadal jest fakt że byłam z jgo ojcem. To nigdy nie zniknie z naszej pamięci i nadal może nam zaszkodzić. Boję się. Znaczy... teraz to nie ma znaczenia.
Wczorajszego wieczoru drżałam ze strachu o przyjaźń z Draco. Dzisiaj mogę już tylko usiąść i załamać ręcę. Patrzę zaszklonymi oczyma przed siebie i wiem że już za późno by naprawiać błędy.
Rano nadal myśląc o poprzednim wieczorze wyszłam z lochów, nieobecna pięłam się po głównych schodach, ale nagle obudziłam się całkowicie i stanęłam jak wryta. Astro! Usłyszałam wesoły głos tuż przed sobą, byłam zdumiona zarówno dźwiękiem jak i widokiem. Przede mną stał Lucjusz Malfoy. Nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa, patrzyłam na niego wielkimi ze zdziwienia oczyma. Jak się czujesz? Zapytał tak beztrosko, tak jakbyśmy byli dobrymi znajomymi. Rozejrzałam się dookoła, na szczęście w pobliżu nie było nikogo, a ci którzy przechodzili gdzieś dalej nie zwracali na nas uwagi. Wszystko w porządku. Odpowiedziałam wreszcie. Co ty tutaj robisz? Może to nie było zbyt uprzejme, co zresztą sam zauważył, ale nic innego ni cisnęło mi się na usta tak jak to zdanie. Przyszedłem porozmawiać z kilkoma osobami, to nic wielkiego. Uśmiechnął się uspokajająco. Zastanowiłaś się? Popatrzył na mnie pytająco, a jego oczy lśniły oczekiwaniem i niepewnością. Nad czym miałam się zastanawiać? Lucjusz uśmiechnął się lekko. Pójdziesz ze mną na bal? Myślałam, że już zakończyliśmy tę kwestię, Akte byłam przekonana, że on wie! Nie przypuszczałam, że on może nadal na mnie czekać, że naszą poprzednią rozmowę może przyjąć jako prośbę o przerwę. Lucjuszu nie mogę iść z tobą na bal, wybacz. Ominęłam go i zaczęłam odchodzić. Poczekaj! Porozmawiajmy. Odwrócił się za mną, a ja zatrzymałam się jeszcze na moment. Nie ma takiej potrzeby. Bardzo cię szanuję i lubię, ale nie potrafię cię kochać. Wybacz mi za moją okropną pomyłkę, nie chciałam cię ranić. Aż sama zdziwiłam się swoją postawą, powiedziałam to z takim spokojem. Astro... zaczął znów. Mówił coś jeszcze, ale w jednej sekundzie jego głos stał się dla mnie jakby niemy, docierał do mnie jak przez grubą ścianę, a słowa były całkowicie niezrozumiałe. Nie patrzyłam już na niego, bo za jego plecami dostrzegłam tak podobne do jego szare, stalowe oczy wpatrujące się we mnie z przerażeniem i żalem. Lucjusz po chwili to dostrzegł i także się odwrócił. Draco. Zaczęłam z drżącym głosem. To ty byłaś tą która doprowadzała moją matkę do płaczu? Zapytał niemal przez łzy. To ty zabrałaś ojca z mojgo domu? Dla ciebie zapominał o wszystkim, o nas? Młody Malfoy był na granicy załamania. Draco, pozwól mi... Nie mogłam już dokończyć, ruszył biegiem w przeciwną stronę. Chciałam biec za nim, ale Lucjusz mnie przytrzymał. Mówił coś do mnie, ale nie słuchałam. Zostaw mnie! Krzyknęłam ostro. Zostaw mnie i odejdź! Szarpałam się aby uwolnić się z jego mocnego uścisku. Nagle usłyszałam inny głos. Nie rozumiesz? Zostaw ją! Był zaskakująco stanowczy, prawie go nie rozpoznałam. Odwróciłam się zszokowana. Z drugiej strony, tam gdzie jeszcze przed chwilą stał Dracon teraz był Remus Lupin. Patrzył groźnie swoimi miodowymi oczyma na Lucjusza. Wykorzystując chwilę wyrwałam się z ramion blondyna i zaczęłam biec w dół po schodach, nadal chciałam dogonić Draco. Remus zastąpił mi drogę i wpadłam w jego silne objęcia. Czy dzisiaj jest dzień odwiedzin w Hogwarcie?! Wrzasnęłam na niego próbując się uwolnić, byłam wściekła. Uspokój się, uspokój. Słyszałam jego ciche słowa płynące wprost do mojego ucha, czułam mocno bijące serce, dłonie które mimo siły uścisku obejmowały mnie delikatnie, czułam zapach który tak dawno zniknął z mej pamięci. Uspokoiłam się po chwili, mięśnie się rozluźniły, a oddech zwolnił. Wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać. Chodź ze mną. Powiedział melodyjnym głosem, w którym nie było dumy ani potęgi, był tylko spokój i dobroć.
Poszłam z nim, wciąż mnie obejmował, a ja chowałam twarz w jego ramionach, nie chciałam patrzeć na świat wokół.
Poszliśmy nad jezioro, usiedliśmy pod drzewem w ciszy. Mijały minuty, ale żadne z nas nie odzywało się ani słowem. Lupin gładził mnie po ramieniu, opierałam się o niego i patrzyłam na niespokojną od wiatru wodę. W końcu zrobiło mi się zimno, zbyt zimno aby on mógł mnie ogrzać. Muszę już iść. Powiedziałam nagle. On nie odpowiedział, odprowadził mnie do głównego holu gdzie każde z nas ruszyło w inną stronę, pożegnaliśmy się chwilą milczenia i krótkim skinięciem głowy. Nasze spojrzenia rozłączyły się niechętnie, ale nikt nie zrobił kroku wstecz, poszliśmy dalej.
Chociaż cały czas płaczę za Draco, on nie chce ze mną rozmawiać, próbowałam, ale to nic nie daje, moje myśli krążą też wokół Lupina. Teraz gdy siedzę sama w sypialni pisząc list brakuje mi jego ciepła i delikatnych ramion. Nawet gdyby miał nic nie mówić, chciałabym by był obok. Czuję, że muszę się z nim spotkać, tylko jak?
Wybacz, że zapomniałam o Twoich problemach. Teraz nie mogę już patrzeć spokojnie na Twoje spotkanie z Draco w łazience. Łzy napływają mi do oczu gdy o nim myślę. Mam tylko nadzieję, że uda Ci się chociaż z nim zaprzyjaźnić. Nie możesz go teraz odrzucić. Na pewno jest mu ciężko, ciężej niż mnie. Potrzebuje Cię! Jest naprawdę wspaniałym człowiekiem, trzeba tylko dać mu szansę, daj mu ją, proszę. Wiem, że może Cię zaskoczył w tej łazience, ale przecież rozmawialiście jeszcze raz, w bibliotece, spokojniej. Zgodziłaś się iść na bal. Idź i pociesz go. Pozwól mu o mnie zapomnieć. Proszę.
Trzymaj się, problemy zawsze przemijają.

Astra

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
W związku z poważną chorobą jednej z autorek przepraszamy za opóźnienie. Mamy nadzieję, że jej stan zdrowia nie wpłynie już na nasze publikacje. 

sobota, 10 maja 2014

Kochana Astro!

Tak dużo wydarzyła się w ciągu tych kilku dni. Za chwilkę sama zrozumiesz dlaczego tak długo nie pisałam.

Zmartwiła mnie Twoja rozmowa z Draco. Może powinnaś mu jakoś wytłumaczyć. Pójść z nim na ten bal? Wiem, że pewne teraz chcesz unikać Lucjusza, ale przecież nie będziesz tego robiła zawsze. Początki są najtrudniejsze. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę.

W zasadzie nie rozumiem dlaczego podjęłaś właśnie taką decyzję. Chodzi mi o Twój związek z Lucjuszem. Na prawdę tego chciałaś? Uważasz, że tak jest lepiej? Rozumiem jego chwilowa złość. Mógł poczuć się dziwnie kiedy wspomniałaś o Remusie. Jednak z drugiej strony doskonale rozumiem jak ważny był dla Ciebie Twój poprzedni partner. Ciągle pamiętam wasz związek. Jego koniec był dla mnie prawdziwym zaskoczeniem. Nie wiem już sama co mam Ci poradzić. To trudna decyzja, której musisz stawić czoło.

Wyrzuty sumienia zabierają mi zdolność racjonalnego myślenia. Nie wiem co się ze mną dzieje. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że to nic dobrego. Dopiero się tutaj przeprowadziłam. Uciekłam od starych problemów, które w każdej chwili mogą się odezwać. Widocznie życie niczego mnie nie uczy. Ciągle popełniam te same błędy. Nie szanuje szans które daje mi los. Jestem wariatką. No bo jak nazwać dziewczynę, która wpakowała się w bycie kochanką?

Tak moja droga. Dobrze czytasz. Za chwilę cała szkoła będzie wrzała od plotek. Skoro widziała mnie jedna osoba równe dobrze mogło być ich więcej. Już na samym początku dałam się przyłapać. W mojej głowie krążą rożne myśli. Może po prostu powinnam zakończyć to wszystko już teraz? A może powinnam starać się o więcej?

Z tego wszystkiego nie powiedziałam Ci najważniejszego. Zamiast spokojnie wytłumaczyć Ci zaistniałą sytuację cały czas poświęcam na notowanie swoich rozważań, które i tak nie prowadzą do żadnego konkretnego finału.

Jak sama trafnie zauważyłaś spędziłam miło czas z Harrym. Nie powstrzymywałam się od flirtu. Nigdy też nie ukrywałam, że wydaje mi się interesującym mężczyzną. Ku mojemu zdziwieniu na przełomie trzech kolejnych dni wymieniliśmy ze sobą dziesiątki listów. Praktycznie wcale nie odchodziłam od biurka. To dlatego snułam się z klasy do klasy. Byłam rozkojarzona i nieobecna.

Harry to wartościowy człowiek. Jego listy są zupełnie inne od twoich. Mniej w nich emocji, a zdecydowanie więcej wiedzy którą z pewnością ma. Tak smutnym wydaje się fakt. że nie zdobył jej podczas szkolnych lat nauki, a zmusiło go do tego życie. Lepiej zrozumiałam jak wiele przeszedł i wycierpiał. Nie chciałabym być dla niego zagrożeniem i ciężarem. To chyba koleiny argument przemawiający za tym, że powinnam odciąć się od tej znajomości. Wracając do tematu, Wybraniec strasznie mi zaimponował. Poznałam jego punkt widzenia. Zweryfikował
mój światopogląd wzbogacając go o żywą relację i uświadomił jak trudne możne być życie młodego człowieka. Jednak stało się coś jeszcze. Oprócz tych wszystkich przygód jakie go spotkały, dostrzegłem też, jego wrażliwość, ciekawość światem i to jak bardzo potrzebuje bliskości. Nie musiał uskarżać się na Ginny, żeby zauważyć fakt, że ostatnimi czasy nie prowadzą
już tak szczęśliwego życia. Wspólne mieszkanie zabiło w nich spontaniczność.
Jak większość związków popadli w rutynę. Nic dziwnego, że każdy z nich zaczął szukać jakiegoś azylu. Harty popadł w pracoholizm, a jego partnerka zajęła się rozwojem kariery sportowej. Może to dziwne, ale nasza korespondencja dała mu więcej siły. Chęci do życia. Nic dziwnego, że pomyślałam o tym, że to ja jestem dla niego ważna, że może coś do mnie czuje. Jestem dość melancholijna. To do mnie nie podobne, ale cała ta sytuacja odbija na mnie swoje piętno. Zwłaszcza jeśli poznasz całą prawdę. Na moje problemy składa się wspomnienie całego środowego wieczoru.

Był dla mnie najtrudniejszy. Snape obiecał mi samotne dormitorium, jednak ciągle nie mógł dojść do porozumienie z Mc Gonagall - w której części zamku mnie umieścić. Nie potrzebuję aż tak bardzo osobnej sypialni. W starej szkole dzieliłam pokój z Melisą. Przepadałam za naszymi wieczornymi rozmowami. W Hogwrcie nie jest najgorzej. Integracja z innymi uczniami idzie mi opornie, ale bądź co bądź zawsze mam się do kogo odezwać. Koleżanką z pokoju daleko jest do przyjaźni jaka łączy mnie i Ciebie, ale o zawsze alternatywa na samotny wieczór. Jednak tamtego dnia każda z dziewcząt miała coś do zrobienia. Zaległe prace, szlabany, listy do chłopaków czy rodziny. Czas leciał mi niemiłosiernie wolno i nie za bardzo wiedziałam jak go spożytkować. Postanowiłam pójść pobiegać. Zaniedbałam ostatnio moją sylwetkę, a bieg oprócz właściwości odchudzających działał na mnie kojąco. Uwielbiam stan zmęczenia. Czuję wtedy, że życie ma
jakiś sens.

Spowite lekką mgłą Błonia wyglądały nieco przerażająco. Dodatkowo blask księżyca
który jeszcze kilka dni temu był w pełni podkreślał złowrogą atmosferę. Nie byłam zaniepokojona wszystkimi sygnałami które mówiły mi, że powinnam zostać w dormitorium. Biegłam przed siebie, nucąc w myślach tony ulubionych piosenek, kiedy zobaczyłam go jak siedzi pod drzewem. Domyślasz się kogo? Co tutaj robisz? Zapytałam lekko zdyszana, siadając obok niego. Hogwart jest moim domem. Innego nie mam. Westchnął.
Siedział na przeciwko i nawet na mnie nie spojrzał. Może powinnam wtedy odejść i zostawić go na tej trawie?
Patrzyłam jak bardzo zmienił się w ciągu trzech dni. Z jednej strony był przygaszony. Przemęczony i przepracowany, a z drugiej biła od niego wewnętrzna radość. Spojrzał na mnie swoimi wielkimi zielonymi oczami. Serce zatrzęsła mi się w piersi, a włosy stanęły dęba. Ten jego wzrok. Te wielkie oczy w kształcie migdałów. Chyba po prostu nie mogłem wytrzymać i chciałem Cie zobaczyć. Szepnął cicho, a już po chwili poczułam jak jego miękkie usta mnie delikatnie całują. Tego zwyczajnie w świecie nie da się opisać. Przez ten pocałunek zrozumiałam jak ważna dla niego jestem. Jest w stanie zostawić miłość swojego życia, dla kilku chwil spędzonych właśnie ze mną. Broń Boże nie chcę żeby brzmiało to egoistycznie. Takie rzeczy się po prostu czuje. Zastanawiasz się pewnie dlaczego jestem taka zmartwiona. Wnioskując po moich wcześniejszych listach powinnam się cieszyć. Popaść w nieuzasadniony entuzjazm. Wiec czemu tak nie jest? Zdałam sobie smutna prawdę na temat siebie. Nie jetem go
godna. Gdyby tylko znał moja przeszłość. Wiedział o tych wszystkich strasznych rzeczach które sprawiają, że w głębi duszy jestem złym człowiekiem. Poza tym jedyne czego się boję to zranienie go. Przysporzenia mu zmartwień. Chociaż na to jest już chyba za późno. Nie rozmawialiśmy wiele. Poddalam się magii tej chwili. Pozwoliłam się całować i przytulać. Sama chyba w głębi duszy pragnęłam tej bliskości. Wzajemnego kontaktu. Dzisiaj patrze na to zupełnie inaczej.

Po powrocie do zamku nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Dziewczyny już spały, a ja potrzebowałam otrzeźwiając prysznicu. W pośpiechu zabrałam swoje rzeczy i zdecydowałam się na relaksacyjną kąpiel w łazience dla prefektów. W głębi duszy dziękowałam Snape'owi za to, że dostałam od niego tyle przywilejów. Imponujące jest to jak wiele zapachów i kolorów piany można połączyć w tej ogromnej wannie. Nie mogłam się powstrzymać. Pomarańcze, wanilia, trawa cytrynowa, migdały, drzewo oliwne, wiśnia.
Woda była gorąca i rewelacyjnie koiła ból fizyczny spowodowany zbyt długim biegiem. Wyczarowałam sobie mocną kawę. Czarny płyn rozlewał się po moim organizmie. Potrzebowałam trochę zwykłej kofeiny. W końcu moje palce były odmoczone. Uśmiechając się na ich widok wyszłam z wody. Wytarłam się do sucha w puchaty ręcznik i założyłam koronkową bieliznę. Skoro to miał być wieczór przyjemności chciałam wyglądać ładnie. Usiadłam nad brzegiem i starannie wsmarowałam w siebie balsam. Rozkoszując się chwilą wytchnienia postanowiłam dokończyć kawę. Wyciągnęłam papierosa i zaciągając się dymem. Tak bardzo miałam dosyć tego dnia. Wtedy zorientowałam się , że nie zamknęłam drzwi. Usłyszałam, że ktoś wchodzi. Zgadnij kogo ujrzałam.
No, no Akte. Takiej Cię nie znałem. Widzę, że się dogadamy. Malfoy spojrzał na mnie tymi swoimi szarymi oczami. Wynoś się! Wrzasnęłam. Przyszedłem się wykąpać. To Ty nie zamknęłaś drzwi. Odrzekł spokojnie. Nie uważasz, że powinnaś zapytać: Może chcesz zapalić? Bierz! Rzuciłam paczką w jego kierunku. Patrzyłam jak unosi się nad nim strużka dymu. Nagle zaczął się rozbierać Co ty robisz? Zapytałam zdziwiona.
Mam zamiar pływać! Uśmiechnął się promiennie.
Nie wierzyłam w to co się dzieje. Malfoy w samych bokserka wbiegł na trampolinę i wskoczył do wody. Podpłynął do mnie i wynurzając się porządnie ochlapał. Wtedy zrozumiałam, że jestem prawie naga. Pośpiesznie zaczęłam się zasłaniać.
Nie psuj mi zabawy. Szkoda zasłaniać tak piękne ciało. Spojrzałam na niego podejrzliwym wzrokiem. W zasadzie wyglądałam prawie tak jak w zwykłym bikini. Chętnie obejrzał bym więcej. Wykonał charakterystyczny ruch brwiami. Nie znałam Twojego przyjaciela od takiej strony. Był lekko ordynarny, a ja nie wiedząc czemu dalej w to brnęłam. No wiesz nie wiem czy jesteś tego godny. Zaśmiałam się perliście. W końcu nie jestem słynnym Potterem. Prychnął.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Serce stanęło mi w gardle. Podeszłam do umywalki, by zabrać swoje rzeczy. Poszedł za mną. Spojrzałam w lustro. Stał tuż za moimi plecami. Nagle musną moje opalone ciało swoimi wargami. Tego było za wiele. Odskoczyłam jak oparzona.
Miałaś kropelkę! Usłyszałam wybiegając. Nie patrzyłam na niego, ale jestem pewna, że się uśmiechał.
Nie wiem co o tym myśleć. Skoro Draco nas widział, to mógł być każdy. Miałam nadzieję, że mgła zasłania nas dostatecznie.

Wszystko się skomplikowało. Zarówno u mnie jak i u Ciebie. Nie masz wrażenia, że ostatnio żadna z nas nie ma szczęścia do facetów. Spotykam na swojej drodze samych nieodpowiednich mężczyzn. Jedno jest pewne. Muszę zakończyć ten chory związek między mną i Harrym. Z drugiej strony pojawił się Draco. Nie znam go za dobrze. Z Twoich listów wiem,że jest mną zainteresowany, ale nigdy nie pomyślałabym, że potrafi być aż tak zuchwały i śmiały w swoich poczynaniach. Uważam, że posunął się o krok za daleko.


Twoja Akte

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Postarałyśmy się zmienić zapis dialogów. Mamy nadzieję, że wprowadzona korekta jest bardziej czytelna.
Zapraszamy do nowej zakładki "Biblioteczka"  w której możecie zostawiać adresy swoich blogów. 
Oprócz pisania uwielbiamy też czytanie innych opowiadań ;) 
Zachęcamy do komentowania!

sobota, 3 maja 2014

Moja Akte!

Miło znów widzieć sowę z listem od Ciebie. Martwiłam się wczoraj tym Twoim spotkaniem. Dużo myślałam o Draco, Remusie, Lucjuszu, a nawet o Snape’ie. Nie mam już siły na te wszystkie tajemnice, ukrywanie się i ciężkie wybory. Kończę z tym wszystkim, ale zacznijmy od początku.

Przede wszystkim, bardzo cieszę się, że spędziłaś miłą noc z Harrym, jakkolwiek to nie brzmi. Widzę, że nie powstrzymałaś się od małej gry we flirt, ale cóż, jak mogłabym wymagać czegoś takiego od Ciebie? ;)
Mam nadzieję, że będziecie mieć jeszcze nie jedną okazję, żeby się spotkać i szczerze porozmawiać. Nie znam Harrego zbyt dobrze, prawie w ogóle z nim nie rozmawiałam, ale wydaje mi się, że nie jest zbyt wylewnym człowiekiem. Szczególnie w stosunku do obcych osób, a umówmy się Ty nie jesteś dla niego kimś bliskim. Przynajmniej na razie.
To oznacza, że jednak Cię lubi. :)

Po drugie. Jestem szczerze zaskoczona takim zachowaniem Snape’a. Od zawsze wiedziałam, że jest w porządku, ale żeby aż tak. Uwierz mi, znam go już kilka ładnych lat, często miałam z nim okazję spotkać się indywidualnie i nigdy, ale to nigdy się nie śmiał. Ba! Nawet szczerze nie uśmiechał. Jesteś wyjątkowa, co takiego w sobie masz, że tak działasz na ludzi?!
Życzę Ci powodzenia w przygotowaniach do konkursu, pewnie nie będzie lekko. Snape jest okropnie wymagającym nauczycielem, a jeśli chce dzięki Tobie zdobyć prestiż dla Hogwartu, na pewno nie będzie pobłażliwy. Trzymaj się! Będę Cię wspierać jak tylko będę mogła.

Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze spotkać. W ten weekend? Jak tylko zaczną Ci się te treningi do konkursu pewnie będziemy miały jeszcze mniej czasu dla siebie. Ja natomiast zamierzam mieć teraz wolne weekendy, wszystkie.

Rozmawiałam z Draco, może Cię to zainteresuje. Byliśmy razem na krótkim spacerze po błoniach.
- Astro? – powiedział spokojnym głosem patrząc gdzieś przed siebie – Mój ojciec organizuje przyjęcie, w zasadzie bal. Pomyślałem, że mogłabyś do nas wpaść.
- Dzięki, ale nie wiem czy to będzie na miejscu.
- Dlaczego nie? – spojrzał na mnie zaskoczony, jakby nie spodziewał się takiej reakcji.
- Pewnie twój ojciec ma do załatwienia jakieś ważne biznesowe sprawy, nie chcę w niczym przeszkadzać – uśmiechnęłam się aby załagodzić tę sytuację.
- Nie, spokojnie. To przyjęcie towarzyskie. Mogłabyś przyjść jako moja osoba towarzysząca?
Na moment odebrało mi mowę, czy on to na serio powiedział?
- Niechciał byś zaprosić kogoś innego?
Spojrzał na mnie, nie zadał tego pytania, ale wiedziałam o co mu chodzi.
- Może powinieneś zaprosić Akte?
- O czym ty mówisz? – uśmiechnął się i odwrócił wzrok, udawał że go to nie ruszyło.
- Wiem, że ją lubisz – szturchnęłam go w ramię z wesołym uśmiechem. – Śmiało. To będzie dobra okazja żebyście się lepiej poznali.
- A ty?
- Co, ja? Ja już ciebie dobrze znam!
- Wiesz, że nie o to mi chodzi. Będziesz siedziała sama w szkole?
- Mam już zajęcie na ten czas – uśmiechnęłam się słodko. To było naprawdę miłe, że tak się o mnie martwił, ale wiedziałam, że cię lubi. Zresztą nie mogłam z nim tam iść. No wiesz. Lucjusz też zaprosił mnie na tę imprezę.

Co do Lucjusza. Spotkałam się z nim jeszcze raz. Musiałam odpowiedzieć mu na zaproszenie i wyjaśnić kilka spraw. Najpierw jednak chcę wyjaśnić coś Tobie. Kochana. Ja znam mroczną przeszłość Lucjusza. Nie tylko od niego, ale również od Draco. Jesteśmy naprawdę bliskimi przyjaciółmi. Kiedy Voldemort żył i działał, Draco mocno to przeżywał, głównie dlatego, że jego ojciec był jednym ze śmierciożerców. To okropne, wiem. Trudno mi było to zaakceptować, ale teraz nie widzę w Lucjuszu zbrodniarza. Jest zwykłym człowiekiem.
Byliśmy na spacerze. Nie miałam ochoty siedzieć gdzieś w barze i zachowywać się cicho, tak żeby nikt nie zwracał na nas uwagi.
- Myślałam o twoim zaproszeniu na bal. – zaczęłam wreszcie. Kosztowało mnie to wiele nerwów, ale musiałam. Innego wyjścia nie było.
- Tak? – uśmiechnął się, spojrzał na mnie swoimi wesołymi stalowymi oczyma.
- Nie mogę tam z tobą pójść. – widziałam rozczarowanie na jego twarzy – Wybacz mi. Tam będzie twoja rodzina, przyjaciele. Będzie Draco.
- Kiedyś musimy się ujawnić.
- Właśnie – zatrzymałam się i popatrzyłam na niego z powagą, ale też i smutkiem. – Nie możemy.
- O czym ty mówisz?
- Myślę, że powinniśmy od siebie odpocząć.
- Astro. – jego głos zadrżał, oczy błysnęły żalem. Było mi z tym tak źle.
- Ja ciągle myślę o tym że zawiodę Draco, że to nie jest dobre. A poza tym… Nadal pamiętam o Remusie.
Przez pewien czas nie odpowiadał, zapadła cisza, bardzo ciężka i nieznośna, a z każdą chwilą trudniej było ją przerwać.
- Jestem dla ciebie gorszy niż on? – zapytał po chwili z większym spokojem i chłodem.
- Nie.
- Nie daję ci czegoś co dawał ci on?
Podniosłam na niego wzrok.
- Lucjuszu to nie tak – przytuliłam się do niego, objął mnie. – Przez te wszystkie problemy, tajemnice, kłopoty w moim życiu przestałam czuć do ciebie to co na początku.
Nie odpowiedział, przytulił mnie tylko mocniej i staliśmy tak kilka minut.
- Zróbmy sobie przerwę. – powiedział wreszcie.
Akte. To było dla mnie trudne, nawet bardzo, nie chciałam go krzywdzić. Mimo wszystko nadal czuję do niego jakieś przywiązanie, chcę dla niego dobrze. Ale teraz czuję się lżej, jakbym się od czegoś wyzwoliła. Zobaczymy co będzie dalej, czy do siebie wrócimy czy już nie. Zobaczymy. Chociaż jego zimne oczy śniły mi się wczoraj. To nie ważne. Jestem na razie za bardzo przejęta tym rozstaniem, ale to minie, z całą pewnością.

Chyba trochę za bardzo się rozpisałam, zaczyna robić się już późno, a pergamin chyba zaraz się skończy.
Mam nadzieję, że Draco jakoś da radę z Tobą porozmawiać, że nie zginiesz na treningach z Nietoperkiem. Trzymaj się mocno i pamiętaj, że Cię kocham. Jak siostrę, moją najlepszą przyjaciółkę!

Do zobaczenia kochana!

Twoja Astra.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Bardzo dziękujemy za każde  odwiedzin!
Jest Was zdecydowanie więcej!
Prosimy jednak o więcej Waszych opinii!


sobota, 26 kwietnia 2014

Kochana Astro!

Jest późno. Ciemna i cicha noc, a ja jak zwykle nie mogę spać. Zresztą kiedy, jak nie teraz prowadzić długie rozmyślania na tematy błahe, a za razem poważne. Kiedy inne dziewczyny już śpią ja zabieram się za pisanie. Wyobrażam sobie, że siedzisz naprzeciwko, a ja tylko to wszystko opowiadam.
Brakuje mi naszych kontaktów. Wczoraj w Hogsamde nie mogłam się nacieszyć perspektywą rozmowy z Tobą. Jest tyle do opowiedzenia, a ja nigdy nie wiem od czego zacząć. Zauważyłam, że w cztery oczy nie poruszamy bardzo wielu kwestii. Trochę tak jakbyśmy bały się mówić głośno o swoich problemach i rozterkach. Czy jest to oznaka słabości? Nie wiem sama. Nie należę do osób słabych emocjonalnie, ale czasem każdy ma takie momenty, że po cichu załamuje się doszczętnie. Ilość problemów w realnym życiu mnoży się nieubłaganie, a sytuacja w której się znalazłam coraz bardziej się komplikuje. Wszystko nabiera tempa, ale zdecydowanie traci sens.
Wieczorem zgodnie z umową opiekowałam się małym Teddym. Jest na prawdę słodki. Zaczyna już mówić. Tak niedokładnie, ale słodko. Rozkoszny dzieciak. Nie sprawiał mi najmniejszych problemów. Zresztą Remus napisała mi dokładne wytyczne. Jaka kolacja, jaka bajka. Podgrzałam mu mleko, a sama zaparzyłam sobie mocnej kawy. Nie jest to w prawdzie najlepsze rozwiązanie przed nocą, ale w końcu miałam czuwać nad bezpieczeństwem tego bezbronnego malucha. Zjadł chętnie i nie protestował kiedy się kąpaliśmy. Wyczarowałam mu dużo piany, zmieniającą kolory wodę i ptaszki. Zabawa była przednia. Zasnął już na początku Baśni o Trzech Braciach wymęczony zabawą.
Nie wiedziałam, że rodzicielstwo bywa takie nudne. Remus musi czuć się okropnie spędzając samotnie wieczory. Do póki mały nie śpi ma to jeszcze jakiś sens. Pewnie pochłaniają ich wspólne zabawy i piesze wycieczki. Jednak kiedy tylko Teddy zamyka oczka w Domu robi  się cicho. Chciałam trochę posprząta dla zabicia czasu, ale jak na dwóch mężczyzn nie narobili żadnego bałaganu. Zostało mi jedynie rozkoszowanie się kawą i czytaniem. Dobrze, że domowe Biblioteczki czarodziejów nie ograniczają się tylko do kilku eksponatów.
Nawet nie wiem kiedy przyszedł Harry. Wszedł do domu niepostrzeżenie i napędził mi stracha.
- Ładnie to tak przysypiać? - Zapytał szturchając mnie w ramie. Podskoczyłam na równe nogi.
- Jeszcze chwila, a strzeliłabym do Ciebie Avadą! – Przytuliłam go na przywitanie.
- Miło widzieć Cię po tak ciężkim dniu w pracy. – Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że ciągle stał przede mną w szatach aurora.
- Zjesz coś? – Wystarczyło mi, że na dźwięk moich słów w odpowiedzi usłyszałam donośne burczenie dochodzące z jego brzucha.

- Pyszne! – Wymamrotał z pełnymi ustami nakładając sobie kolejną porcję przygotowanego przeze mnie makaronu.
- Ginny z pewonością gotuje lepiej. – Znasz mnie. Bywam czasem złośliwa, kiedy na czymś mi zależy. Zachowuję się jak mała dziewczynka. Nie wiem co ja sobie wyobrażam myśląc, że może kiedyś ja i Harry…
- Tak się składa, że Ginny wcale nie potrafi gotować. Pozory mylą. – Ku mojemu zaskoczeniu był bardzo szczery. – Nie tylko tego nie potrafi.
Czy ja się przesłyszałam?
- To znaczy? – Zapytałam upijając zimną kawę.
- Nic się nie zmiania. Jest dokładnie tak jak pisałem Ci w listach. Nie ma jej w domu. Treningi, mecze, wyjazdy. Zostałem sam. Gotowanie, pranie, sprzątanie. To wszystko jest na mojej głowie. Czasem zastanawiam się, czy to ma sens. W szkole byliśmy nierozłączni. Może to tylko przypadek? Młodzieńcza miłość.
- Czasem młodzieńcza miłość jest najtrwalsza.
- Nie mam szczęścia do kobiet. – Uśmiechnął się szeroko.
- Może źle szukasz? – Zapytałam opierając głowę na dłoni.
Harry spojrzał na mnie uważnie.
-To miało by jakiś sens. Cho, Ginny… Może ja po prostu do nich nie pasuję? – Spojrzał w okno. – Już widno zaraz wróci Remus. – Jednym ruchem różdżki odesłał brudne naczynia do zlewu.

Nie wracaliśmy już do tego tematu. Może to i lepiej. Przecież nigdy z nim nie będę. Jest szczęśliwy. Nie ukrywa tego. Po prostu jego dziewczyna nie do końca zdaje sobie sprawę z tego jakiego fajnego ma faceta.
Większość niedzieli chyba po prostu przespałam. Zmęczyło mnie to nocne czuwanie. Poza tym bałam się spotkanie u Snape’a.

Wieczór był ciepły. Kiedy wyjrzałam przez okno zorientowałam się, że wszyscy moi znajomi świetnie się bawią i korzystają z ostatnich dni wolnego weekendu. Nie mogłam pozbierać myśli. Spotkanie sam na sam ze Snape napawało mnie lekkim strachem. Nie należy on przecież do grona moich ulubionych nauczycieli. W sumie to go nawet nie znam, ale wnioskując po jego opinii i atmosferze którą sam wprowadza na swoich lekcjach nasza współpraca bynajmniej nie miała należeć do owocnych. Tuż przed siódmą wyszłam z dormitorium tak, aby nie spóźnić się na wyznaczoną godzinę. W tym momencie brakowało mi tylko pogadanki o mojej niekonsekwencji. Poza tym, wiesz, że ja z natury nie lubię się spóźniać.
Kiedy doszłam do jego Gabinetu w zasadzie nie było jeszcze za późno żeby uciec. Odwróciła się na pięcie, kiedy usłyszałam łoskot otwieranych drzwi.
 - 5 minut przed czasem. Bardzo dobrze Panno Moliere. Nie lubię spóźnialskich. Zapraszam.
Zachęcona jego słowami, których o dziwo nie wypowiedział z wrodzoną wrednością, pozbywając się całkowicie ironicznego i oskarżycielskiego tonu, postanowiłam jednak wejść. Nie będę opisywała Ci jego gabinetu. Sama pewnie kilkakrotnie u niego byłaś. Mimo wszystko spodziewałam się czegoś innego. Wiesz, porozrzucane śmieci, ważące się eliksiry, kończyny zwierząt w słojach z formaliną i cała masa innych atrybutów starożytnych alchemików lub czarownic. Ku mojemu zaskoczeniu pokój z obszernym i uporządkowany biurkiem, oraz ściany w kolorze oliwek okazały się znacznie przyjemniejsze.
Kiedy już zorientował się, że czuję się pewniej wskazał ręką na stare drewniane krzesło, a sam zajął miejsce na przeciwko.
- Zastanawiasz się pewnie dlaczego Cię wezwałem, Otóż…
- Moglibyśmy przejść do sedna sprawy? - Sama nie wiem dlaczego to powiedziałam. Jeden z moich impulsywnych napadów niechęci do rozmówcy.
- Gdybyś mi nie przerywała - Tym razem on również nie powstrzymywał się od nauczycielskiego tonu głosu. Skarcił mnie, mając do tego pełne prawo. Widząc moją skruszoną minę i spłoszony wzrok który miał być symbolem przeprosin zdecydował się mówić dalej. - Słuchaj powiem wprost. Zdaje sobie sprawę z opinii krążących po szkole. Wiesz na miano legendy pracuje się latami. – Astro czy mi się wydaje czy on się uśmiechnął?! Snape z uśmiechem na twarzy wygląda co najmniej dziwnie. – Widzę, że nie rozbawił Cię mój żart. –Nie, no skądże, bardzo udany. - W tym momencie wychynęłam śmiechem, a po chwili w jego gabinecie rozniósł się nasz stłumiły chichot.
To aż nie wiarygodne jak wspaniałym człowiek potrafi być czasem nasz poczciwy Severus.
- Wracając do tematu nigdy nie doceniałem Gryfonów. Uważałem ich za bezmózgie istoty pozbawione jakichkolwiek predyspozycji do życia w społeczeństwie, jednak wiem że mój osąd był niesłuszny. Kiedy jedna z nich uratowała mi życie zrozumiałem, jak wielki błąd popełniałem oceniając ich przez pryzmat hołoty którą spotkałem ucząc się w Hogwarcie. Nie powiem im jednak tego, że są takim samym domen jak Slytherin. Wiesz woda sodowa i te sprawy - zrobił charakterystyczny gest bezradności rozkładające ręce.
 - Czemu akurat ja? -Wiem, że znów byłam niegrzeczna, ale nigdy w życiu nie byłam aż tak zaskoczona, a za razem zdezorientowana.
 - Widzę w Tobie potencjał. Co by było gdybym wybrał np. Brown? Hogwart jest  dobrż Szkołą, ale ostatnio przeszedł bardzo wiele. Nasza pozycja strasznie spadła. Nie ukrywam, że zła opinia jest głownie moją zasługą. Ja daje ci możliwość nauki, ty podnosisz prestiż. Prorok codzienny uwielbia sensacje.
 - Nie chciałabym żeby zrozumiał mnie pan źle- Mówiłam spokojnie dobierając każde słowo- nie czuje się na Siłach. Oczywiście pochlebia mi to bardzo, że docenił pan właśnie mnie, ale czy to aby na pewno dobry pomysł?
- Najlepszy. Przez 30 tygodni będę twoim opiekunem. Zgłosiłem już profesor Mc Gonagall twoją aprobatę. Masz moje pisemne pozwolenie na korzystanie z działu ksiąg zakazanych, nie obowiązuje cię ściśle uczniowska cisza nocna, korzystasz z łazienki dla prefektow, a w miarę możliwości postaram się załatwić dla ciebie oddzielna sypialnie. Nie chciałbym żeby ktoś Cię rozpraszał.
- W takim razie pozostaje mi się jedynie zgodzić. - Chyba sama przyznasz, że perspektywa własnego pokoju brzmi kusząco. – Chwila, chwila. - Pewna niepokojąca myśl przemknęło przez moja głowę. - Gdzie w tym wszystkim jest haczyk?
- Cwana bestia. Jest jeden. Znaczący. Nie Pozwolę Ci Grać w Quiditch'a. - Widząc moją oburzoną minę dodał po chwili- Po pierwsze nie zaryzykuję Twojej kontuzji, a po drugie gwarantuję, że nie będziesz miała na to czasu.
- Więc co w takim razie będę robiła? - Poczułam się trochę zdezorientowana. W końcu nadal nie wiedziałam co To za Konkurs.
- Zaczniesz od leglimencji i oklumencji. Nie chcę żeby ktoś podkradał Ci pomysły, ale nie mam nic przeciwko żebyś sama to robiła
- Przecież to nie uczciwe!- Oburzyłam się lekko dla zasady.
- I właśnie dlatego jesteś w Gryffindorze...- Dodał z politowaniem.- Wracając do tematu poświęcimy na to kilka zajęć. Następnie przejdziemy do zaklęć niewerbalnych. Wolałbym żebyś działa instynktownie i błyskawicznie. Tracenie czasu na wypowiadanie formułki jest bez sensu. Wiem jednak od prof. Flitwicka, że nie masz z tym zbytniego problemu. Z czasem zajmiemy się eliksirami. Jednym słowem przekaże ci wszystko co sam potrafię.
- To niewiarygodne. Myślałam...
- Że jestem inny? Widzisz nie oceniamy książki po okładce. Dajmy na to Malfoy. Wygląda całkiem przystojnie, a głąb z niego co nie miara.
- Na pewno nie jest tak źle...
- Jest. Związek Malfoy - Radcliffe znam już 8 lat. Jeśli nadal myślą, że nie widzę jak Astra robi za niego eliksiry to się grubo mylą.
- No właśnie dlaczego nie wybrał pan np. jej?
- Umówmy się, że Asta ma teraz ważniejsze sprawy, a my doskonale wiemy jakie.
- Ja nic….
- Cicho- uciszył mnie gestem ręki- Przecież nie wiem tego od ciebie. Znam Lucjusz długo. Wiem o nim wiele. Łączą nas pewne interesy. Ciemna strona życia. Jednym słowem Przeszłość. Najlepiej idź już za nim powiem Ci za dużo. Do zobaczenia na jutrzejszej lekcji.
Sama widzisz ze Snape wie coś czego nie wiesz Ty, a z pewnością już ja tego nie wiem. Zastanawiam się co to takiego. Nie chciałabym abyś przez moja rozmowę z Severusem kłóciła się z Lucjuszem. Tak bardzo boję się, że coś między wami zepsuję. Nie znam przeszłości Lucjusza. Nie mogę powiedzieć nic o was. Ciągle macie pewne tajemnice. Być może kiedyś przyjdzie czas, ze mi o nich opowiesz. Głęboko wierzę w to, ze tym razem odnalazłaś prawdziwe szczęście bez względy na to ze Twój partner jest od ciebie starzy prawie 20 lat.
No właśnie. Wracając jeszcze do jego tematu. Czy Draco zna już prawdę?

Opisz mi proszę wszystko dokładnie.
Tymczasem kończę. Jutro rano w końcu znów jest szkoła.

Twoja Akte


-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Przepraszamy!

Wiemy, że trochę Was zawiodłyśmy.
Brak czytelników i obowiązki na uczelni sprawiły, że zaniedbałyśmy bloga.
Wracamy jednak z nowym materiałem!
Zapraszamy do komentowania!