sobota, 8 marca 2014

Moja droga
 
Po pierwsze pragnę Cię uspokoić. Cały czas ta myśl biega po mojej głowie nie mogę się jej pozbyć. Twoje piątkowe ćwiczenia ze Snape'em. Chyba niedostatecznie uważnie czytałaś mój poprzedni list. Nie ma się czego bać. Snape może jest wredny, niesprawiedliwy i cholernie wymagający, ale przecież nie zrobi Ci krzywdy. To że trochę pokrzyczy, że zirytuje się i spojrzy na Ciebie krzywo to przecież nic takiego. Dasz sobie z tym radę, tylko nie daj się zastraszyć i nie próbuj z nim walczyć, to by było najgorsze co mogłabyś zrobić.
Trzymam kciuki. Opisz mi proszę to spotkanie! Czekam niecierpliwie.
 
Nie schodząc jeszcze z tematyki nauczycieli. Bardzo dobrze, że ten głupi Slughorn wreszcie dał Ci spokój. Brawo dobra robota! Dobrze też że pomógł Ci w tym trochę profesor Snape ;)
 
A teraz wreszcie zakończmy pisanie o szkole, ostatnio jest w niej coraz ciężej. Tyle nauki i tak mało wolnego czasu. Zwłaszcza kiedy w weekendy spotykam się z Lucjuszem poza szkołą.Ale o tym później.
 
Muszę, koniecznie muszę wiedzieć jak wyszło Ci spotkanie z Harrym! Widziałam, że na to czekałaś, że byłaś zadowolona tym spotkaniem - sam na sam ;) Mam nadzieję, że byłaś grzeczną dziewczynką :P
 
Co do Remusa to... Trudno mi o tym pisać, nawet myśleć jest mi o tym trudno. Mieliśmy poważne spięcie, takie które spowodowało, że nie mogliśmy się już dłużej spotykać, patrzeć na siebie i być w tym samym pomieszczeniu. Każdego dnia jednak żyje we mnie coś co mi o nim przypomina, zwłaszcza w wieczory kiedy wychodzę z Hogwartu na spotkanie z Lucjuszem.
Wczoraj znowu się widzieliśmy. Poszliśmy na spacer, chodziliśmy ciemnymi uliczkami, ścieżkami oświetlanymi jedynie blaskiem gwiazd i księżyca. Była przepiękna pełnia.
- Wiesz Astro - zaczął aksamitnym głosem Lucjusz - Niedługo organizuję mały bal w moim dworku.
Odwróciłam twarz w jego stronę i zobaczyłam delikatny uśmiech, iskrzące się oczy. Był taki niepewny, miał w sobie tyle emocji, niemal jak nastolatek na pierwszej randce.
- Może zechciałabyś przyjść na niego jako moja osoba towarzysząca? - zapytał po chwili.
Serce stanęło mi na moment. Nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. Nawet nie jestem pewna co wtedy czułam. Radość, zaskoczenie, strach?
- Muszę się nad tym zastanowić, dobrze? - uśmiechnęłam się lekko ukrywając swoje zdenerwowanie.
 
Akte! To jest, to nie może się stać! Nie mogę tak po prostu iść z nim na bal u niego w domu, gdzie będzie jego rodzina, znajomi, przyjaciele. Gdzie będzie Draco! Co on sobie o mnie pomyśli, on przecież jeszcze nic nie wie. Wiem co powiesz - Powinnaś z nim o tym porozmawiać!
To niestety nie jest takie łatwe na jakie się wydaje...
 
- Co tak siedzisz? - Draco podszedł do mnie dzisiaj rano, kiedy siedziałam skulona na fotelu przed kominkiem w pokoju wspólnym. Mój wzrok nieobecnie zawieszony był na czerwono złotych płomieniach ognia.
- Tak po prostu. - odpowiedziałam bez emocji.
- Coś się stało? - Usiadł obok mnie, spojrzał na mnie stalowymi oczyma. Są takie podobne do oczu Lucjusza.
- Draco... - powiedziałam łamiącym się głosem, z trudem powstrzymywałam łzy.
- Co się dzieje? - słyszałam jego strach. Nie mogłam nic powiedzieć, przytuliłam go mocno, jak najmocniej. Jakby zaraz miał odejść na zawsze.
- Wiesz, że cię kocham? - powiedziałam już przez łzy - Kocham cię jak brata, najlepszego przyjaciela.
- Wiem - odpowiedział z uśmiechem, słyszałam to w jego głosie. - Ja ciebie też kocham.
- Nie odwracaj się nigdy ode mnie.
- Nie zrobię tego.
- Nawet gdybym cię zraniła, gdybym zrobiła coś okropnego.
- O czym ty mówisz? - odsunął mnie od siebie i spojrzał mi w oczy.
Milczałam, patrzyłam tylko na niego i milczałam. Nie potrafiłam powiedzieć nic więcej. Przytulił mnie znowu, pogładził dłonią po plecach. To wcale mnie nie uspokoiło. Po chwili wstałam.
- Przepraszam - odeszłam szybkim krokiem do pokoju. Zostawiłam go. Nie powinnam. Powinnam z nim porozmawiać, może i on ma jakieś problemy, może chciał się ze mną czymś podzielić. Ostatnio jest jakiś podekscytowany. Uśmiecha się ciągle, wygląda jakby coś ukrywał, coś szykował, nie wiem o co mu chodzi. Może chciał porozmawiać, a ja nie potrafiłam.
 
Wybacz, że tak się użalam. Nie tylko ja mam problemy, zresztą co to za problemy, bywają gorsze. Już chyba wiem co powinnam zrobić, mam w głowie pewne rozwiązanie. Nie będzie wcale najłatwiejszym, ale od jakiegoś czasu czuję że wszystko się zmienia. Na razie muszę jeszcze pomyśleć, jeszcze nic nie zdradzam. Wybacz.
 
Mam nadzieję, że Twój list, wydarzenia Twojego dnia pozwolą mi zapomnieć o moim dniu. Dlatego pisz jak najwięcej. łatwiej jest mi żyć czyimś życiem niż własnymi problemami.
Czekam z niecierpliwością!
 
Twoja Astra

środa, 5 marca 2014

 
Moja Droga Astro!

Listy od Ciebie są dla mnie prawdziwą radością. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mam Cię przy sobie. Z jednej strony jesteśmy tak blisko siebie, a z drugiej aż tak daleko. Nie wiem jak mogłybyśmy to zmienić. Chyba nie jesteśmy w stanie. Mam nadzieję, że nie planujesz nic wielkiego w sobotę. Chyba nie muszę Ci przypominać o wypadzie do Hogsmade? Mam nadzieję, że pójdziesz ze mną do Trzech Mioteł.
Znów zacznę od Ciebie.

Cieszę się, że porozmawiałaś z Lucjuszem. Po woli zaczynam nawiązywać nić sympatii myśląc o jego osobie. Zawsze szanowałam Twoje wybory i tak też mam zamiar zrobić tym razem. W końcu tak pięknie opisujesz jego osobę. Nie miałabyś nic przeciwko, gdybym zaproponowała jakieś wspólne spotkanie? Oczywiście dopiero jak powiecie o sobie innym. Bo chyba kiedyś będziecie musieli się ujawnić? Mam rację?

Dobrze, że podjął decyzję o rozwodzie.  Boję się tylko trochę, że ludzie będą Cię obwiniać mimo tego że już wcześniej się między nimi nie układało. Zawsze w takich momentach każdy szuka winowajcy i nie rozumie, że tak powinno być.

Dajmy na to moi rodzice. Wywołują tylko coraz większy skandal. To pewnie przez funkcje jakie pełnią. Dzisiaj znowu pisali Proroku, że ojciec nie powinien pełnić funkcji Szefa Departamentu Tajemnic. Podobno ma zbyt wiele problemów osobistych. Nie wiem kim jest Pani Rita, ale już strasznie działa mi na nerwy.
Nie wspominasz nic o swojej rodzinie. Wszystko u nich w porządku? Mam nadzieję, że w jak najlepszym.
Przez te kilka dni w które się nie widziałyśmy wydarzyło się tak wiele, że aż nie wiem od czego zacząć. Może od spraw banalnych z czasem przechodząc do coraz poważniejszych? Tak chyba będzie najlepiej.
Byłam wczoraj u Remusa. Nie wiem czy chcesz o tym wszystkim czytać? Może nie powinnam tego pisać, ale nie mam się komu wyżalić. Tylko Ty i On stanowicie dla mnie wsparcie. Zrozumiem jeśli pominiesz ten fragment mojego listu.

Tak jak wspominałam poszłam do niego wieczorem. Wymykanie się z Hogwartu chyba niedługo wejdzie w moją krew. Adrenalina krążąca w moich żyłach w momencie kiedy nielegalnie przekraczam bramy szkoły jest taka ekscytująca.

Jak zwykle rozmawialiśmy o głupotach. Wiesz jak z nim jest. Siedzisz i milczysz godzinami, albo śmiejesz się cały czas do łez. Bawiłam się z małym Teddym, który bardzo wiele cech odziedziczył po matce. Ciągle zmieniał kolor włosków co było bardzo urocze. Do czasu, aż nie zaczął wypytywać o ciocię Astrę. Remus udawał, że pozostaje niewzruszony, ale widziałam jak bardzo odciska się to na jego psychice. Czy Wy ciągle macie jakieś niewyjaśnione sprawy?

Kiedy mały już spał w zasadzie zbierałam się do domu, ale zatrzymał mnie na chwilkę.

- Mam do Ciebie ogromną prośbę. – Złapał mnie za rękę  a ja spojrzałam w jego oczy. Dopiero teraz zrozumiałam, że to coś poważnego.  – W sobotę jest pełnia. – Kontynuował takim zimnym głosem. – Do póki była tutaj Astra nie musiałem bawić się o Teddyego. Miał się nim kto zajść. Teraz jesteśmy zdani na twoją łaskę. Zajęłabyś się nim do 12? Później zmieniłby Cię Harry.

Jak mogłam się nie zgodzić? Nawet dostałam pisemną zgodę Mc Gonagall. Pozwoliła mi wychodzić ze szkoły do domu Lupina. Nie wie nawet w co się wpakowała. Na pewno nie będę się już dłużej bała, że przyłapie mnie Filch.

Sama myśl o spotkaniu z Harrym napawa mnie radością. Nie chce zapeszać, ale jestem na dobrej drodze, żeby wniknęło z tego coś interesującego. Nasza korespondencja znacznie nabrała na wartości. Mimo tego, że się nie widujemy uwielbiam te papierowe rozmowy. Wiem, że pewnie zaraz wypomnisz mi, że on jest zajęty, ale co jeśli ten związek nie przetrwa?

Ginny poświęca cały wolny czas na treningi. Wcale się jej nie dziwię. Mistrzostwa Świata w Quiditchu są już latem. Panna Weasley chce zabłysnąć tracąc tym samym zainteresowanie sławnego Wybrańca.  Wiele przeszedł w ostatnim czasie, ja zresztą też. Wspólne rozmowy są naprawdę bardzo miłe.

Miałaś rację co do tego palanta SLughorna. Ten człowiek myśli, że wszystko załatwi dzięki swoim znajomością. Harry również wspominał mu o jego negatywnym nastawieniu do tego człowieka. Wiedziałaś, że nasz poczciwy Horacy znacznie przyczynił się do tego całego zła jakie wywołało istnienie Czarnego Pana? Młody Tom Riddle dowiedział się o istnieniu horkruksów właśnie do niego. Stary dziad. Szłam sobie spokojnie do biblioteki, aby znów cieszyć się waszymi wspaniałymi książkami, kiedy musiałam go spotkać.

- Panna Moliere. – Poklepał mnie po ramieniu. – I jak? Zastanowiła się Pani nad moją propozycją? – Zagarną mnie do siebie.

- Owszem. – Odsunęłam się od niego stanowczo. – Nie mam zamiaru uczestniczyć w organizowanych przez Pana spotkaniach.

- Wiesz, że to może spowodować obniżenie Twojej oceny.

Już chciałam coś odpyskować, kiedy usłyszałam stanowcze:

- Nie był bym taki pewien.

Za moimi plecami stał profesor, którego tak bardzo się boję. Sam Severus Snape. Jak zwykle lekko niechlujny z powodu swojej fryzury, aczkolwiek zdecydowanie bardzo tajemniczy.

- Panna Moliere nie musi wcale brać udziału w Twoich durnych spotkaniach. Zresztą Piątki ma już zajęte. – Uniosłam zdziwiona brew widząc jak Slughorn rezygnuje i odchodzi. Chciałam już odejść kiedy poczułam lekkie ukłucie różdżki na swoich plecach.

- Nie tak prędko. – Jego głos był taki zimny.

Odwróciłam się powolnie bojąc się jego spojrzenia.

- Interesujesz się Eliksirami? – Zapytał szybko.

- Można tak powiedzieć. Moja matka jest współpracownikiem Departamentu Patentowego i od zawsze mnie do tego namawiała. – Patrzyłam w podłogę sama nie wiedzieć czemu.

- A Transmutacją? – ciągnął dalej już mniej oficjalnym tonem.

- Owszem. Byłam jedną z najlepszych uczennic w poprzedniej szkole.

- Spójrz na mnie. – Poprosił po krótkiej chwili milczenia. Uniosłam wzrok żałując że to robię. Jego oczy świdrowały mnie na wylot.

- Ministerstwo Magii wprowadza nową kampanię. Mają zamiar odbudować elitę inteligencji. Wolna przyniosła dużo strat. Zaproponowano mi, a raczej narzucono, wybranie swojego podopiecznego.
Obserwuje Cię od jakiegoś czasu na swoich lekcjach i wiem jak cenisz sobie nie tylko mój przedmiot. W piątki o 18.00 w moim gabinecie będę przerabiał z Tobą dodatkowy materiał. W kwietniu weźmiesz udział w konkursie organizowanym przez Ministerstwo Magii i utrzesz nosa innym profesorom. Jasne?

- Nikt nie powiedział, ze tego chcę. – Wyrzuciłam z siebie na jednym tchu.

-Nie interesuje mnie to czego Ty chcesz. Ważne, że ja tak mówię. Do Zobaczenia w piątek panno Moleiere.

Jestem roztrzęsiona. Piątek już jutro, a ja mam spędzić czas sam na sam z tym nietoperzem. Błagam pomóż!

Twoja Akte.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Przepraszamy, że tak późno dodajemy rozdział. 
Zaczął się dla nas kolejny semestr zajęć.
Mimo wszystko, nie mamy zamiaru porzucić opowiadania :)
Zachęcamy do komentowania!

sobota, 1 marca 2014

Akte,

wybacz mi, że nie mogłyśmy porozmawiać dłużej poprzedniego wieczoru. Miałam tyle rzeczy do zrobienia, lekcje do odrobienia, rozmowa z Draco, odpisanie na list od rodziny i do tego wszystkiego wciąż myślałam o Lucjuszu i naszej rozmowie.

Widać Draco polubił Cię choć trochę, on nie włóczy się po szkole z byle kim. W sumie to dobrze, że poznał kogoś nowego. W poprzednim liście uprzedzałam Cię żebyś była z nim ostrożna, a teraz poproszę Cię o coś innego. Bądź dla niego dobra i postaraj się go nie skrzywdzić. Jeśli teraz się nim nie interesujesz nie brnij w to, nie zwódź i nie dawaj nadziei. Nie mam pojęcia co chodzi po tej jego główce, ale może to jakieś dobre uczucie. Być może naprawdę Cię polubił. Nie chcę aby później się zawiódł, nie chce aby potem cierpiał. Zwłaszcza, że w najbliższym czasie to ja mogę mu przysporzyć ogromny ból. Rozmowa z Lucjuszem nie była łatwa, ale wiem że to wcale nie była najtrudniejsza rozmowa w moim życiu.

Spotkaliśmy się w Hogsmade. Był jak zazwyczaj ubrany na czarno, z kapturem na głowie, niemal zlewał się z ciemnościami wieczora, jak śmierciożerca. Na mój widok zdjął kaptur i uśmiechnął się wesoło, błysnęły jego śnieżnobiałe zęby, a stalowe oczy zaiskrzyły się. Blond włosy spłynęły swobodnie po plecach. Poszliśmy do Pubu pod Trzema Miotłami. Chociaż było tam trochę ludzi, Lucjusz stwierdził, że nikt nie zwróci na nas uwagi w panującym tam gwarze. Usiedliśmy obok okna. Najpierw trochę pocieszyliśmy się swoją obecnością, porozmawialiśmy o mojej szkole, o jego pracy, o procesach dotyczących byłych śmierciożerców. Nadal bardzo boję się o jego przyszłość mimo tego, że został częściowo zwolniony z wyroku. W końcu jednak musieliśmy wejść na niepewny grunt i poruszyć sprawę jego rodziny.

- Rozwiodę się z Narcyzą już niedługo. – powiedział trzymając moje dłonie i patrząc mi prosto w oczy. – Już ci mówiłem, że to małżeństwo istnieje tylko na papierze. Rozmawiałem z nią o tym już jakiś czas temu, nawet zanim jeszcze cię spotkałem.

- To dobrze – uśmiechnęłam się ciepło, ale z lekkim smutkiem.

- Nie mówiłem jej że się z Toba spotykam, ale ona wie że kogoś mam.

Pokiwałam tylko głową i spojrzałam za okno na ciemną już uliczkę.

- Draco też już się chyba czegoś domyśla. – powiedział po chwili milczenia.

Powoli przeniosłam na niego wzrok.

- No właśnie – westchnęłam głośno – To będzie najgorsze.

- On zrozumie.

- Nie jestem tego pewna. Jestem dla niego jak siostra, najbliższa przyjaciółka. Jestem pewna, że w jakiś sposób mnie kocha, zawsze jest obok. Ale nie wiem czy zrozumie ten związek.

- Porozmawiam z nim – Lucjusz uśmiechnął się pocieszająco.

- Nie. – powiedziałam stanowczo – Nie rób tego. Ja z nim porozmawiam.

- Jesteś tego pewna?

- Muszę to zrobić. Ale jeszcze nie teraz.

- Nie możesz tego ciągle odkładać, im później tym gorzej.

- Nie mogę tego teraz zrobić, uwierz mi. Tak będzie lepiej.

Lucjusz odprowadził mnie pod bramy Hogwartu, nie chciał bardziej się zbliżać, ryzykować spotkania z Draco czy kimkolwiek innym. Pożegnaliśmy się. Przytulił mnie mocno, a później rozeszliśmy się w swoje strony.

Nie wiem co robić, czasami myślę, że to wszystko w ogóle nie ma sensu. Wydaje mi się, że to nie… Ech. Może tylko mi się tak wydaje. Nie ważne.
Wróćmy do Ciebie, nie chce już o tym myśleć.

Co do Klubu Ślimaka to najlepiej powiedz Slughornowi, że nie masz czasu, że się uczysz albo wymyśl jakąś inną bajeczkę. On tylko zbiera wokół siebie wybitnych uczniów, jakby zgadując że będą w przyszłości kimś ważnym i szanowanym, a wtedy będzie mógł się chwalić znajomością z nimi. Poza tym liczy na to, że kiedyś będziecie dla niego mogli załatwić to czy tamto, kiedy już będziecie się liczyć. Stary dziad próbuje się ustawić. Nie lubię go, pfff.

Jeśli natomiast chodzi o Granger to znam ją nawet dość dobrze. Wiele się o niej nasłuchałam przez te wszystkie lata. Zawsze taka dobra, wybitna uczennica. Ratowała tyłek Potterowi. Może to trochę przesada, że uczy ludzi młodszych od siebie raptem o rok, a nawet rówieśników. Jakoś musisz się z nią uporać, ja zresztą też.

A pan profesor Severus Snape to całkiem inna historia. Racja, jest nieco przerażający, ostry, wredny, niesprawiedliwy i surowy, ale taki jego urok. Jeśli mogę to tak nazwać oczywiście. Zawsze miałam u niego trochę lżej przez to, że jestem Ślizgonką. Nasz niesamowity opiekun. Przyznam Ci się, że od zawsze czułam do niego jakąś nutę sympatii. Nawet kiedy krzyczał na mnie, odejmował punkty i karał szlabanami, a zdarzało się to ze względu na moje słabe umiejętności w sprawie eliksirów. Jednak wybaczałam mu to, a to wszystko za sprawą jednego krótkiego popołudnia. Ale to nie jest teraz ważne. Strasznie się załamałam kiedy usłyszałam, że został ciężko ranny, martwiłam się przez cały czas jego pobytu w szpitalu. Jestem wdzięczna Hermionie za to, że go uratowała, chociaż za nią nie przepadam. A kiedy Snape wyszedł ze szpitala, kiedy spotkałam go po raz pierwszy po wojnie pobiegłam do niego ucieszona, a on skarcił mnie tylko zimnym głosem za zbytnie spoufalanie się z nauczycielem, powiedział że nie miałam się o co martwić i kazał mi odejść. Wyobrażasz to sobie? A ja płakałam wieczorami ze strachu o jego życie. Ekhem. Nie ważne.

Nie jest taki zły, nie masz się czego bać, nie daj się tylko zastraszyć i nie rób mu na złość, a nie będziesz miała z nim problemów.

Szkoda, że Harry się do Ciebie nie odzywa. Nie to żebym była jego zwolenniczką czy coś :P
Natomiast Draco znów o Tobie mówił. Spotkaliśmy się dzisiaj, zanim przyszłam do pokoju i zaczęłam Ci odpisywać.

- Słyszałam, że spacerowałeś z Akte – uśmiechnęłam się do niego zawadiacko.

- Wcale nie spacerowałem. Pytałem jej tylko czy wie gdzie jesteś. A później po prostu szliśmy w tym samym kierunku to poszliśmy razem. – powiedział wcale na mnie nie patrząc.

- Jasne – zaśmiałam się cicho.

- Za często ostatnio znikasz to Twoja wina. – spojrzał na mnie i wytknął lekko język.

- Oczywiście. Moja wina, że ciągle na nią wpadasz.

- Jasne, że tak. Coś o mnie mówiła? – dodał po chwili

- Draco! – wybuchnę łam śmiechem – Wcale nie widać, że ona ci się podoba.

- Wcale mi się nie podoba! Jestem tylko ciekawy.

- Och oczywiście, mówiła dużo. Chwaliła twoje ciało, mówiła że jesteś przystojny i że kocha się w tobie do szaleństwa!

- Przestań się wydurniać! – szturchnął mnie w ramię i spojrzał z wyrzutem.

- Nic nie mówiła. Jak coś się zmieni dam ci znać.

Pokiwał tylko głową, ale już nic nie odpowiedział. Dopiero po chwili znów na mnie spojrzał, tym razem bez niecodziennego zamyślenia na twarzy.

- Widziałaś moją miotłę?

- Tak, wzięłam ją dzisiaj rano, chciałam trochę poćwiczyć. Przepraszam, zapomniałam odnieść na miejsce.

- Nic nie szkodzi – uśmiechnął się ciepło – Wybaczam.

- To dobrze – odwzajemniłam radośnie jego uśmiech.

- Tobie wybaczyłbym wszystko – objął mnie ramieniem i spojrzał swoimi stalowymi, wesołymi oczyma.

- Obawiam się jednak, że jest pewna rzecz, której mi nie wybaczysz – posmutniałam nagle i odwróciłam wzrok.

- Jaka? – on nie tracił humoru, nie brał tego tak poważnie.

- Porozmawiamy o tym później. Muszę iść do pokoju. – uśmiechnęłam się do niego, starałam się wyglądać beztrosko jak zawsze. – Do zobaczenia wieczorem!

Nie mam pojęcia jak będzie wyglądała nasza rozmowa, nie wiem kiedy do niej dojdzie, nie mam odwagi się do tego zabrać. A może nie będę musiała z nim wcale rozmawiać… To dla mnie na razie zbyt ciężkie.

Wybacz że zamęczam Cię moimi problemami. Mam nadzieję, że nie psuję Ci przez to dobrego humoru.

Muszę już kończyć, odniosę miotłę Draconowi. Może trochę poprawi mi humor, a może spotkam po drodze kogoś innego.

Do zobaczenia gdzieś w szkole!

Twoja Astra!