Kochana Astro!
Jest późno. Ciemna i cicha noc, a ja jak zwykle nie mogę spać. Zresztą kiedy, jak nie teraz prowadzić długie rozmyślania na tematy błahe, a za razem poważne. Kiedy inne dziewczyny już śpią ja zabieram się za pisanie. Wyobrażam sobie, że siedzisz naprzeciwko, a ja tylko to wszystko opowiadam.
Brakuje mi naszych kontaktów. Wczoraj w Hogsamde nie mogłam się nacieszyć perspektywą rozmowy z Tobą. Jest tyle do opowiedzenia, a ja nigdy nie wiem od czego zacząć. Zauważyłam, że w cztery oczy nie poruszamy bardzo wielu kwestii. Trochę tak jakbyśmy bały się mówić głośno o swoich problemach i rozterkach. Czy jest to oznaka słabości? Nie wiem sama. Nie należę do osób słabych emocjonalnie, ale czasem każdy ma takie momenty, że po cichu załamuje się doszczętnie. Ilość problemów w realnym życiu mnoży się nieubłaganie, a sytuacja w której się znalazłam coraz bardziej się komplikuje. Wszystko nabiera tempa, ale zdecydowanie traci sens.
Wieczorem zgodnie z umową opiekowałam się małym Teddym. Jest na prawdę słodki. Zaczyna już mówić. Tak niedokładnie, ale słodko. Rozkoszny dzieciak. Nie sprawiał mi najmniejszych problemów. Zresztą Remus napisała mi dokładne wytyczne. Jaka kolacja, jaka bajka. Podgrzałam mu mleko, a sama zaparzyłam sobie mocnej kawy. Nie jest to w prawdzie najlepsze rozwiązanie przed nocą, ale w końcu miałam czuwać nad bezpieczeństwem tego bezbronnego malucha. Zjadł chętnie i nie protestował kiedy się kąpaliśmy. Wyczarowałam mu dużo piany, zmieniającą kolory wodę i ptaszki. Zabawa była przednia. Zasnął już na początku Baśni o Trzech Braciach wymęczony zabawą.
Nie wiedziałam, że rodzicielstwo bywa takie nudne. Remus musi czuć się okropnie spędzając samotnie wieczory. Do póki mały nie śpi ma to jeszcze jakiś sens. Pewnie pochłaniają ich wspólne zabawy i piesze wycieczki. Jednak kiedy tylko Teddy zamyka oczka w Domu robi się cicho. Chciałam trochę posprząta dla zabicia czasu, ale jak na dwóch mężczyzn nie narobili żadnego bałaganu. Zostało mi jedynie rozkoszowanie się kawą i czytaniem. Dobrze, że domowe Biblioteczki czarodziejów nie ograniczają się tylko do kilku eksponatów.
Nawet nie wiem kiedy przyszedł Harry. Wszedł do domu niepostrzeżenie i napędził mi stracha.
- Ładnie to tak przysypiać? - Zapytał szturchając mnie w ramie. Podskoczyłam na równe nogi.
- Jeszcze chwila, a strzeliłabym do Ciebie Avadą! – Przytuliłam go na przywitanie.
- Miło widzieć Cię po tak ciężkim dniu w pracy. – Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że ciągle stał przede mną w szatach aurora.
- Zjesz coś? – Wystarczyło mi, że na dźwięk moich słów w odpowiedzi usłyszałam donośne burczenie dochodzące z jego brzucha.
- Pyszne! – Wymamrotał z pełnymi ustami nakładając sobie kolejną porcję przygotowanego przeze mnie makaronu.
- Ginny z pewonością gotuje lepiej. – Znasz mnie. Bywam czasem złośliwa, kiedy na czymś mi zależy. Zachowuję się jak mała dziewczynka. Nie wiem co ja sobie wyobrażam myśląc, że może kiedyś ja i Harry…
- Tak się składa, że Ginny wcale nie potrafi gotować. Pozory mylą. – Ku mojemu zaskoczeniu był bardzo szczery. – Nie tylko tego nie potrafi.
Czy ja się przesłyszałam?
- To znaczy? – Zapytałam upijając zimną kawę.
- Nic się nie zmiania. Jest dokładnie tak jak pisałem Ci w listach. Nie ma jej w domu. Treningi, mecze, wyjazdy. Zostałem sam. Gotowanie, pranie, sprzątanie. To wszystko jest na mojej głowie. Czasem zastanawiam się, czy to ma sens. W szkole byliśmy nierozłączni. Może to tylko przypadek? Młodzieńcza miłość.
- Czasem młodzieńcza miłość jest najtrwalsza.
- Nie mam szczęścia do kobiet. – Uśmiechnął się szeroko.
- Może źle szukasz? – Zapytałam opierając głowę na dłoni.
Harry spojrzał na mnie uważnie.
-To miało by jakiś sens. Cho, Ginny… Może ja po prostu do nich nie pasuję? – Spojrzał w okno. – Już widno zaraz wróci Remus. – Jednym ruchem różdżki odesłał brudne naczynia do zlewu.
Nie wracaliśmy już do tego tematu. Może to i lepiej. Przecież nigdy z nim nie będę. Jest szczęśliwy. Nie ukrywa tego. Po prostu jego dziewczyna nie do końca zdaje sobie sprawę z tego jakiego fajnego ma faceta.
Większość niedzieli chyba po prostu przespałam. Zmęczyło mnie to nocne czuwanie. Poza tym bałam się spotkanie u Snape’a.
Wieczór był ciepły. Kiedy wyjrzałam przez okno zorientowałam się, że wszyscy moi znajomi świetnie się bawią i korzystają z ostatnich dni wolnego weekendu. Nie mogłam pozbierać myśli. Spotkanie sam na sam ze Snape napawało mnie lekkim strachem. Nie należy on przecież do grona moich ulubionych nauczycieli. W sumie to go nawet nie znam, ale wnioskując po jego opinii i atmosferze którą sam wprowadza na swoich lekcjach nasza współpraca bynajmniej nie miała należeć do owocnych. Tuż przed siódmą wyszłam z dormitorium tak, aby nie spóźnić się na wyznaczoną godzinę. W tym momencie brakowało mi tylko pogadanki o mojej niekonsekwencji. Poza tym, wiesz, że ja z natury nie lubię się spóźniać.
Kiedy doszłam do jego Gabinetu w zasadzie nie było jeszcze za późno żeby uciec. Odwróciła się na pięcie, kiedy usłyszałam łoskot otwieranych drzwi.
- 5 minut przed czasem. Bardzo dobrze Panno Moliere. Nie lubię spóźnialskich. Zapraszam.
Zachęcona jego słowami, których o dziwo nie wypowiedział z wrodzoną wrednością, pozbywając się całkowicie ironicznego i oskarżycielskiego tonu, postanowiłam jednak wejść. Nie będę opisywała Ci jego gabinetu. Sama pewnie kilkakrotnie u niego byłaś. Mimo wszystko spodziewałam się czegoś innego. Wiesz, porozrzucane śmieci, ważące się eliksiry, kończyny zwierząt w słojach z formaliną i cała masa innych atrybutów starożytnych alchemików lub czarownic. Ku mojemu zaskoczeniu pokój z obszernym i uporządkowany biurkiem, oraz ściany w kolorze oliwek okazały się znacznie przyjemniejsze.
Kiedy już zorientował się, że czuję się pewniej wskazał ręką na stare drewniane krzesło, a sam zajął miejsce na przeciwko.
- Zastanawiasz się pewnie dlaczego Cię wezwałem, Otóż…
- Moglibyśmy przejść do sedna sprawy? - Sama nie wiem dlaczego to powiedziałam. Jeden z moich impulsywnych napadów niechęci do rozmówcy.
- Gdybyś mi nie przerywała - Tym razem on również nie powstrzymywał się od nauczycielskiego tonu głosu. Skarcił mnie, mając do tego pełne prawo. Widząc moją skruszoną minę i spłoszony wzrok który miał być symbolem przeprosin zdecydował się mówić dalej. - Słuchaj powiem wprost. Zdaje sobie sprawę z opinii krążących po szkole. Wiesz na miano legendy pracuje się latami. – Astro czy mi się wydaje czy on się uśmiechnął?! Snape z uśmiechem na twarzy wygląda co najmniej dziwnie. – Widzę, że nie rozbawił Cię mój żart. –Nie, no skądże, bardzo udany. - W tym momencie wychynęłam śmiechem, a po chwili w jego gabinecie rozniósł się nasz stłumiły chichot.
To aż nie wiarygodne jak wspaniałym człowiek potrafi być czasem nasz poczciwy Severus.
- Wracając do tematu nigdy nie doceniałem Gryfonów. Uważałem ich za bezmózgie istoty pozbawione jakichkolwiek predyspozycji do życia w społeczeństwie, jednak wiem że mój osąd był niesłuszny. Kiedy jedna z nich uratowała mi życie zrozumiałem, jak wielki błąd popełniałem oceniając ich przez pryzmat hołoty którą spotkałem ucząc się w Hogwarcie. Nie powiem im jednak tego, że są takim samym domen jak Slytherin. Wiesz woda sodowa i te sprawy - zrobił charakterystyczny gest bezradności rozkładające ręce.
- Czemu akurat ja? -Wiem, że znów byłam niegrzeczna, ale nigdy w życiu nie byłam aż tak zaskoczona, a za razem zdezorientowana.
- Widzę w Tobie potencjał. Co by było gdybym wybrał np. Brown? Hogwart jest dobrż Szkołą, ale ostatnio przeszedł bardzo wiele. Nasza pozycja strasznie spadła. Nie ukrywam, że zła opinia jest głownie moją zasługą. Ja daje ci możliwość nauki, ty podnosisz prestiż. Prorok codzienny uwielbia sensacje.
- Nie chciałabym żeby zrozumiał mnie pan źle- Mówiłam spokojnie dobierając każde słowo- nie czuje się na Siłach. Oczywiście pochlebia mi to bardzo, że docenił pan właśnie mnie, ale czy to aby na pewno dobry pomysł?
- Najlepszy. Przez 30 tygodni będę twoim opiekunem. Zgłosiłem już profesor Mc Gonagall twoją aprobatę. Masz moje pisemne pozwolenie na korzystanie z działu ksiąg zakazanych, nie obowiązuje cię ściśle uczniowska cisza nocna, korzystasz z łazienki dla prefektow, a w miarę możliwości postaram się załatwić dla ciebie oddzielna sypialnie. Nie chciałbym żeby ktoś Cię rozpraszał.
- W takim razie pozostaje mi się jedynie zgodzić. - Chyba sama przyznasz, że perspektywa własnego pokoju brzmi kusząco. – Chwila, chwila. - Pewna niepokojąca myśl przemknęło przez moja głowę. - Gdzie w tym wszystkim jest haczyk?
- Cwana bestia. Jest jeden. Znaczący. Nie Pozwolę Ci Grać w Quiditch'a. - Widząc moją oburzoną minę dodał po chwili- Po pierwsze nie zaryzykuję Twojej kontuzji, a po drugie gwarantuję, że nie będziesz miała na to czasu.
- Więc co w takim razie będę robiła? - Poczułam się trochę zdezorientowana. W końcu nadal nie wiedziałam co To za Konkurs.
- Zaczniesz od leglimencji i oklumencji. Nie chcę żeby ktoś podkradał Ci pomysły, ale nie mam nic przeciwko żebyś sama to robiła
- Przecież to nie uczciwe!- Oburzyłam się lekko dla zasady.
- I właśnie dlatego jesteś w Gryffindorze...- Dodał z politowaniem.- Wracając do tematu poświęcimy na to kilka zajęć. Następnie przejdziemy do zaklęć niewerbalnych. Wolałbym żebyś działa instynktownie i błyskawicznie. Tracenie czasu na wypowiadanie formułki jest bez sensu. Wiem jednak od prof. Flitwicka, że nie masz z tym zbytniego problemu. Z czasem zajmiemy się eliksirami. Jednym słowem przekaże ci wszystko co sam potrafię.
- To niewiarygodne. Myślałam...
- Że jestem inny? Widzisz nie oceniamy książki po okładce. Dajmy na to Malfoy. Wygląda całkiem przystojnie, a głąb z niego co nie miara.
- Na pewno nie jest tak źle...
- Jest. Związek Malfoy - Radcliffe znam już 8 lat. Jeśli nadal myślą, że nie widzę jak Astra robi za niego eliksiry to się grubo mylą.
- No właśnie dlaczego nie wybrał pan np. jej?
- Umówmy się, że Asta ma teraz ważniejsze sprawy, a my doskonale wiemy jakie.
- Ja nic….
- Cicho- uciszył mnie gestem ręki- Przecież nie wiem tego od ciebie. Znam Lucjusz długo. Wiem o nim wiele. Łączą nas pewne interesy. Ciemna strona życia. Jednym słowem Przeszłość. Najlepiej idź już za nim powiem Ci za dużo. Do zobaczenia na jutrzejszej lekcji.
Sama widzisz ze Snape wie coś czego nie wiesz Ty, a z pewnością już ja tego nie wiem. Zastanawiam się co to takiego. Nie chciałabym abyś przez moja rozmowę z Severusem kłóciła się z Lucjuszem. Tak bardzo boję się, że coś między wami zepsuję. Nie znam przeszłości Lucjusza. Nie mogę powiedzieć nic o was. Ciągle macie pewne tajemnice. Być może kiedyś przyjdzie czas, ze mi o nich opowiesz. Głęboko wierzę w to, ze tym razem odnalazłaś prawdziwe szczęście bez względy na to ze Twój partner jest od ciebie starzy prawie 20 lat.
No właśnie. Wracając jeszcze do jego tematu. Czy Draco zna już prawdę?
Opisz mi proszę wszystko dokładnie.
Tymczasem kończę. Jutro rano w końcu znów jest szkoła.
Twoja Akte
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Przepraszamy!
Wiemy, że trochę Was zawiodłyśmy.
Wiemy, że trochę Was zawiodłyśmy.
Brak czytelników i obowiązki na uczelni sprawiły, że zaniedbałyśmy bloga.
Wracamy jednak z nowym materiałem!
Zapraszamy do komentowania!
Zapraszamy do komentowania!